W Czechach skończyła się właśnie kampania prezydencka przed drugą turą wyborów. Pierwszą wygrał Petr Pavel, były szef sztabu generalnego i Komitetu Wojskowego NATO, zdobywając 35,39 proc. głosów. W drugiej turze, która odbędzie się 27 i 28 stycznia, zmierzy się z byłym premierem Andrejem Babiszem, którego poparło 35 proc. Czechów. Ostatnie sondaże wyraźnie wskazują zwycięstwo Pavla (57,9 proc.).
Tematem, który zdominował kampanię prezydencką w Czechach, była wojna. Andrej Babisz raz po raz podkreślał, że jest kandydatem pokoju, a jego oponent Petr Pavel kandydatem wojny. W kraju pojawiły się bilbordy, które mówiły, że Babisz jest "dyplomatą, a nie wojskowym" czy wprost atakowały jego kontrkandydata: "Generał nie wierzy w pokój. Wybierzcie pokój. Wybierzcie Babisza".
Co więcej, Czesi dostawali wiadomości SMS oraz maile, w których hakerzy podawali się za Pavla i informowali o konieczności stawienia się w najbliższej placówce czeskiej armii z powodu mobilizacji do walki w wojnie w Ukrainie. Sprawą zajęła się czeska policja.
Z kolei gen. Pavel lekko zdystansował się od swojego wojskowego wizerunku. Budzący wojskowe skojarzenia slogan o przywróceniu "porządku i spokoju", który był mottem jego kampanii podczas pierwszej tury, został zastąpiony hasłem przywrócenia "porządku i godności".
Temat militarny pojawiał się również podczas debat przedwyborczych. Podczas jednej z nich Andrej Babisz pytany, czy w razie ataku zbrojnego na Polskę lub kraje bałtyckie wysłałby czeskie wojsko w miejsce konfliktu, zaprzeczył. - Nie ma mowy, żebym wysłał nasze dzieci na wojnę. Musimy zapobiec wojnie - powiedział. Jego kontrkandydat Petr Pavel, stwierdził, że "Babisz żyje chyba w innym świecie" i przypomniał o takim obowiązku wynikającym z 5. artykułu NATO.
- Babisz podczas debaty przesadził i szybko zorientował się, że to była mocna deklaracja, sprzeczna z obowiązkami wobec sojuszników. Przeprosił i przyznał, że popełnił błąd - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl historyk dr Jan Škvrnák z Uniwersytetu Karola w Pradze.
Po fali krytyki Andrej Babisz odniósł się do swojej wypowiedzi na Twitterze i wycofał się z niej. Poprosił także prezydenta Czech Milosza Zemana, żeby podczas spotkania z Andrzejem Dudą zadeklarował, że w przypadku ewentualnego ataku na Polskę, Republika Czeska pomoże w obronie naszego kraju. Tak też się stało.
Zapytaliśmy dr Jana Škvrnáka, analityka zajmującego się stosunkami czesko-polskimi na Uniwersytecie Karola w Pradze, o to, czy ta wypowiedź może mieć wpływ na wynik wyborów.
- Trudno powiedzieć czy to będzie miało wpływ. Wyborcy w większości są już pewni swoich kandydatów. Może ewentualnie zmienić sytuacje na Zaolziu, gdzie mieszka wielu Polaków. Wydaje mi się jednak, że wyborców Babisza to nie obeszło - mówi.
Zamieszanie wykorzystał jednak Petr Pavel, który najpierw ogłosił, że po wygranych wyborach przyjedzie do Polski w swojej drugiej podróży, a później podczas kolejnej debaty przyniósł oprawiony art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego i sprezentował go Babiszowi. - Drugie miejsce jest ważne. Nie pierwsze. Pierwsza podróż jest tradycyjnie do Słowacji, dlatego druga pokazuje prawdziwie intencje prezydenta - wyjaśniał w rozmowie z Gazeta.pl Škvrnák.
Temat Polski wrócił też w kolejnych debatach. Andrej Babisz przywołał m.in. obniżenie przez Polskę VAT-u na żywność do 0 proc. W Czechach jest on na poziomie 15 proc. Opisywał, jak te ceny są widoczne w sklepach sieci Biedronka, za co ją bardzo chwalił. Wykorzystał to do wetknięcia szpilki obecnemu rządowi, który - według niego - nie poradził sobie z kryzysem. Rządząca koalicja udzieliła poparcia Petrovi Pavlovi, dlatego takie wypowiedzi mają uderzyć także w jego kontrkandydata.
Zasadniczo jednak do momentu feralnej wypowiedzi Babisza, Polska nie pojawiała się podczas kampanii prezydenckiej w Czechach. - Polska nie grała żadnej znaczącej roli w tych wyborach. Polscy dziennikarze pytający kandydatów o Polskę dostawali jedynie ogólnikowe odpowiedzi. Żadnych jasnych deklaracji wobec "wojny polsko-polskiej". Generał Pavel mówił np., że ma dobre doświadczenie z wojskowymi polskimi z NATO, ale żadne ważne stanowiska nie padły - tłumaczy nam dr Škvrnák.
Możemy jedynie potwierdzić te słowa, ponieważ po zakończeniu pierwszej tury wyborów wysłaliśmy pytania o relacje z Polską do obu sztabów wyborczych, ale od żadnego z nich nie dostaliśmy odpowiedzi. O to jak może się zmienić polityka zagraniczna wobec Polski, zapytaliśmy, więc dr Jana Škvrnáka.
Więcej informacji z kraju i ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
- Zwycięstwo Petra Pavla nie powinno nic zmienić. Natomiast w przypadku zwycięstwa Babisza może dojść do zmiany polityki zagranicznej. Czechy mogłyby się stać niewiarygodnym partnerem, bo rząd miałby swoją politykę, a prezydent - swoją. Przykładowo, Babisz jest bardziej prorosyjski - wyjaśnia.
W kampanii nie zabrakło również kuriozalnych momentów. Jednym z bohaterów takich historii jest Praskie Dzieciątko Jezus. Andrej Babisz najpierw chciał odwiedzić je w świątyni, a później regularnie pokazywał się z figurką Jezuska. Najdziwniejsze jest to, że sam deklaruje się jako niewierzący.
Więcej na ten temat przeczytasz w poniższym artykule>>>
Ponadto w tygodniu przedwyborczym w wielu czeskich magazynach plotkarskich pojawiły się artykuły "VIP-y głosują na Babisza", w których celebryci udzielają poparcia Babiszowi. Co znaczące, te kolorowe czasopisma wydawane są przez spółkę MAFRA, która od 2013 roku należy do holdingu Andreja Babisza.
Więcej na ten temat przeczytasz w poniższym artykule:
Ponadto w ostatni dzień kampanii hakerzy stworzyli kopię strony internetowej generała Pavla, na której poinformowali, że ten zmarł. Taką informację przesłano również mailowo. Oczywiście nie była to prawda, a sam zainteresowany wyśmiał to na Twitterze, publikując przerobiony plakat filmu z serii o Jamesie Bondzie z podpisem "Nie czas umierać".
Z kolei Andrej Babisz zachęcił Czechów do obstawiania jego zwycięstwa u bukmachera. "Byłem w Fortunie, kurs wynosi 12. Postawcie 1000 CZK i wszyscy przyjdźcie zagłosować, a wygracie 12 000 CZK. Babisz zawsze pomaga, z Babiszem będzie lepiej" - oznajmił.
O tym, który z nich zostanie czwartym (po Vaclavie Havlu, Vaclavie Klausie i Miloszu Zemanie) prezydentem Republiki Czeskiej, przekonamy się już w najbliższy weekend podczas drugiej tury wyborów (27-28 stycznia).