"New York Times" opisał we wtorkowym (24 stycznia) tekście, jak cmentarz, na którym chowani są rosyjscy najemnicy z grupy Wagnera, gwałtownie się rozrasta. Wskazywać mają na to zdjęcia satelitarne i nagrania wideo.
Zdjęcie satelitarne wykonane 24 stycznia ukazało około 170 grobów na obszarze cmentarza, na którym wiadomo, że chowani są bojownicy Wagnera. Liczba ta wzrosła prawie siedmiokrotnie w porównaniu do zdjęć satelitarnych wykonanych zaledwie dwa miesiące wcześniej - pisze amerykański dziennik.
Jak zauważa gazeta, wzrost strat wśród wagnerowców zbiega się z próbami zdobycia wschodniej Ukrainy. Według rządu Stanów Zjednoczonych straty w grupie Wagnera "idą w tysiące", a 90 proc. zmarłych to zwerbowani do walki więźniowie, którym obiecano, że jeśli tylko przeżyją, mogą liczyć na zwolnienie.
Według relacji miejscowych poległych bojowników może być jednak znacznie więcej, ponieważ wielu z nich zostało najprawdopodobniej skremowanych. W filmie nagranym we wrześniu ubiegłego roku szef wagnerowców Jewgienij Prigożyn obiecał najemnikom, że jeśli zginą na froncie, grupa zaopiekuje się ich szczątkami. - Tych, którzy nie wiedzą, gdzie chcą być pochowani, grzebiemy w pobliżu kaplicy Wagnera - tłumaczył.
"The Times" przeanalizował jedno z nagrań z kaplicy. "Obecne są również rzędy czarnych ścian zawierających przedziały typowe dla sposobu chowania skremowanych szczątków. Każda komora ma numer identyfikacyjny i wyświetlanie nagród bojowych zmarłego" - podaje "New York Times". Podczas analizy zidentyfikowano 21 ścian kaplicy, z których każda zawiera 42 przedziały. Oznacza to, że zostały tam pochowane, lub przynajmniej upamiętnione, setki bojowników.
Więcej aktualnych wiadomości dotyczących wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Niedawno Centrum Narodowego Oporu opublikowało nagranie, na którym jeden z wagnerowców opowiedział o swoich doświadczeniach podczas walki w grupie Wagnera. Mężczyzna przyznał, że dobrowolnie trafił na front, zwerbowany został podczas odbywania drugiego wyroku więzienia za kradzież. - Nazywają nas "niebiańskim tysiącem", ponieważ spośród tysiąca osób, które znalazły się w naszej grupie więźniów i pojechały walczyć na Ukrainę, tylko około 20 pozostaje zdolnych do walki - powiedział, dodając, że najemnicy są traktowani jak "mięso armatnie". Według niego na tysiąc żołnierzy przeżyło zaledwie około stu.