Dokumenty ujawniono w domu Mike'a Pence'a w Carmel w stanie Indiana. Z nieoficjalnych ustaleń CNN wynika, że były prezydent w ubiegłym tygodniu zlecił swojemu prawnikowi sprawdzenie znajdujących się w rezydencji dokumentów. Podczas przeglądania zawartości czterech pudeł adwokat natknął się - jak czytamy w CNN - na "niewielką liczbę dokumentów" oznaczonych jako niejawne.
Pliki zostały od razu przekazane do Archiwum Narodowego, to zaś przekazało informację Departamentowi Sprawiedliwości. Nie jest jeszcze jasne, na ile wrażliwe są odnalezione akta. Obecnie badają je FBI i Wydział Bezpieczeństwa Narodowego Departamentu Sprawiedliwości.
CNN zauważa, że Pence wcześniej wielokrotnie przekonywał, iż nie posiada żadnych poufnych dokumentów. Zdaniem Gregga Jacoba, przedstawiciela byłego wiceprezydenta, Pence "nie był świadomy", że w jego posiadłości znajdują się dokumenty "wrażliwe bądź niejawne". Według źródeł CNN ujawniony materiał wcześniej znajdował się w tymczasowym domu polityka w stanie Wirginia. Zdaniem prawnika po zapakowaniu dokumentów nikt do nich nie zaglądał.
Od kilku tygodni pojawiają się kolejne informacje o poufnych dokumentach odnajdywanych u prezydenta Joe Bidena. W połowie stycznia prawnik Bidena poinformował, że w domu prezydenta w Wilmington w stanie Delaware zostało znalezione kolejne pięć stron poufnych dokumentów. Kilka dni wcześniej prawnicy Joe Bidena poinformowali, że w domu prezydenta USA w Wilmignton odkryte zostały poufne dokumenty z czasów, gdy Joe Biden był wiceprezydentem za kadencji Baracka Obamy. Podobne dokumenty odkryto także w biurze waszyngtońskiego think tanku, z którym był związany Joe Biden.
Prokurator generalny USA Merrick Garland powołał specjalnego prokuratura do wyjaśnienia sprawy. Richard Sauber, adwokat Bidena, zapewniał, że reakcja na odkrycie dokumentów była natychmiastowa i zostały one szybko przekazane właściwym organom. Republikanie mówili wówczas o braku transparentności Białego Domu i zapowiadali dokładne zbadanie sprawy.