Jak podaje CNBC, w piątek 13 stycznia sędzia federalny stanu Nowym Jorku odrzucił wniosek prawników Donalda Trumpa o to, by jego zeznania ws. pozwu o gwałt pozostały w części utajnione. Jak przekazał sąd, argumenty mecenasów byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych ws. jego zeznań z 19 października 2022 roku są "całkowicie bezpodstawne". "Donald Trump nie miał prawa do zastrzeżenia poufności zeznań, kiedy je składał. Sędzia zauważył, że opinia publiczna ma prawo do wglądu do dokumentów sądowych" - dodaje CNBC.
Pisarka i dziennikarka Elizabeth Jean Carroll oskarżyła Donalda Trumpa o gwałt, do którego miało dojść w połowie lat 90. Wówczas to miliarder miał napaść na nią w garderobie, a następnie wykorzystać ją seksualnie.
Donald Trump nie przyznał się do zarzutu gwałtu i powiedział, że nigdy nie był w relacji intymnej z Carroll, a całą sprawę nazwał "serią mistyfikacji". Podczas trwających aż pięć i pół godziny zeznań wielokrotnie obrażał dziennikarkę, a nawet zarzucał jej chorobę psychiczną, która rzekomo "miała pchnąć pisarkę do wysunięcia przeciwko niemu pozwu". Zeznania Trumpa pokrywają się z obraźliwymi komentarzami, które kierował wobec dziennikarki na swoich profilach w mediach społecznościowych.
Jak zauważają media, zeznania Trumpa nie są spójne. W jednej wypowiedzi zaprzeczał, by miał kontakty z Carroll, a w kolejnej twierdził, że kobieta "lubiła być atakowana". - Właściwie dała do zrozumienia, że to uwielbia. Okej? Właściwie myślę, że powiedziała, że to było seksowne, prawda? Powiedziała, że bycie zgwałconą byłoby bardzo seksowne - mówił Trump podczas przesłuchania, co cytuje stacja CNBC.
- Chcę tylko potwierdzić: Czy to pańskie zeznanie świadczy o tym, że E. Jean Carroll powiedziała, że uwielbia być przez pana wykorzystywana seksualnie? - dopytywał się prawnik pisarki.
- Cóż, na podstawie jej wywiadu z Andersonem Cooperem, wierzę, że tak właśnie się stało. Myślę, że powiedziała, że gwałt był seksowny - a tak przy okazji, to wcale nie jest - doprecyzował Trump i podkreślił, że gwałt jest jednym z najbardziej okrutnych przestępstw.
Były prezydent USA jednak przeinaczył słowa Carroll, która powiedziała jedynie, że słowo "gwałt" ("rape") i jego wykorzystanie w mediach (m.in. w utworach muzycznych) sprawia, że niektórym wydaje on "seksowny", dlatego zamiast "gwałt" wolałaby stosować słowo "napaść seksualna" czy wprost "walka z przestępcą seksualnym".
Trump był pytany też o to, czy kiedykolwiek próbował zmusić dziennikarkę do pocałunku. - Nie przychodzi mi do głowy żadna skarga. Ale nie, to znaczy, nie sądzę - powiedział były prezydent USA. Zapytany o to, czy kiedykolwiek dotykał piersi, pośladków lub części intymnych Carroll bez jej zgody, Trump odpowiedział, że "nie odpowie na to pytanie", a jednocześnie zasugerował, że dziennikarka kłamie.
- Pozwę ją po tym, jak to się skończy i to jest rzecz, której naprawdę nie mogę się doczekać - mówił o Carroll Trump. Następnie zwrócił się do sędziego prowadzącego sprawę. - I ciebie też pozwę - postraszył sędziego.
Donald Trump, jeszcze jako prezydent Stanów Zjednoczonych, oskarżył Carroll o zmyślenia zarzutu gwałtu. Według niego dziennikarka "była motywowana politycznie". Kobieta pozwała go wówczas za zniesławienie. Kolejny proces w tej sprawie dotyczy wpisów Trumpa na Twitterze, w których polityk obrażał Carroll.
Rozprawa w tej sprawie została wyznaczona na kwiecień.