Generał, rektorka i milionerzy. Czesi wybierają prezydenta [KANDYDACI]

W piątek 13 stycznia rozpoczynają się dwudniowe wybory prezydenckie w Czechach. Chętnych do objęcia urzędu po zakończeniu kadencji Milosza Zemana jest sporo. Większość jednak jest uwikłana w większe lub mniejsze skandale.

Czechy znalazły się w trudnym politycznie położeniu. Rosnąca od ponad roku inflacja, która w grudniu 2022 r. wyniosła 16,2 proc. i rekordowo wysokie ceny energii - w związku z m.in. wojną w Ukrainie - wpłynęły na osłabienie pozycji centroprawicowej koalicji rządzącej pod wodzą Petra Fiali. W efekcie w kraju dochdziło w ubiegłym roku do społecznych protestów. Apogeum niezadowolenia miało miejsce we wrześniu.  

Zobacz wideo Kwaśniewski: Wyjechałem na Zachód w 1974 r. I - w przeciwieństwie do Kaczyńskiego - mi się podobało

Czechy. Protesty w związku z kryzysem energetycznym

Wtedy to na antyrządowym proteście na placu Wacława w Pradze pojawiło się 70 tys. osób. Demonstrowano pod hasłem "Czechy na pierwszym miejscu", nawoływano do obniżki podatków, ale również zniesienia antyrosyjskich sankcji, które - według części protestujących - mają "szkodzić czeskim interesom".

Społeczne nastroje trochę uspokoiła decyzja o podatku od nadmiarowych zysków wobec banków, firm energetycznych i naftowych, w listopadzie. Rząd musiał jednak złamać jedną ze swoich obietnic, ponieważ przed wyborami zapowiadał, iż nie wprowadzi żadnych nowych danin.  

Obecnie napięcie w związku z kryzysem energetycznym w Czechach lekko opadło, ale wciąż to jedno z wielu wyzwań, przed którymi stanie przyszły prezydent Czech. 8 marca 2023 roku zakończy się bowiem trwająca 10 lat kadencja obecnego prezydenta Milosza Zemana. 13 i 14 stycznia 2023 od godziny 8 Czesi ruszą do urn, aby wybrać jego następcę spośród kilku kandydatów. 

Poniżej przedstawiamy ich sylwetki w kolejności wyników sondażu przeprowadzonego w grudniu dla telewizji CT24 przez Data Collect i Kantar CZ.  

Danuše Nerudova - faworytka młodych Czechów 

Profesor Danuše Nerudovej, gdy w marcu 2022 roku ogłosiła start w wyborach, nikt nie dawał szans. Teraz jest jedną z faworytek do zwycięstwa i jednocześnie zostania pierwszą prezydentką w historii Czech. Według wspominanego sondażu zagłosowałoby na nią 27 proc. respondentów.  Przed ogłoszeniem startu w wyborach była rektorką Uniwersytetu Mendla w Brnie. Z wykształcenia jest ekonomistką.    

Czescy komentatorzy zwracają uwagę, że jej kandydatura mogła być inspirowana Zuzaną Caputovą, która od 2019 roku jest prezydentką Słowacji. Słowaczka cieszy się bowiem w Czechach bardzo dużym uznaniem. Obie panie łączą także progresywne poglądy.  

Nerudova prowadzi kamapnię pod hasłem "zmiana, która przywróci Czechy" i swoimi wystąpieniami przyciągą przede wszystkim osoby młode, studentów czy wyborców, którzy będą głosowali pierwszy raz w życiu. - Nie chcę siedzieć i patrzeć, jak świat przemija, podczas gdy my stoimy w miejscu - mówiła podczas kampanii.  

Popularność wśród młodych oznacza także popularność w interencie. Czesi chcący głosować na Nerudovą manifestują swoje poparcie hasztagiem #DanuSHE, co jednocześnie nawiązuje do jej imienia w jednym z czeskich przypadków, jak i podkreśla, że jest jedyną kobietą w stawce. Sama kandydatka wykorzystuje to hasło podczas kamapanii.  

Nerudova i Pavel w konflikcie 

Na ostatniej prostej do wyborów Nerudova wdała się w konflikt z innym kandydatem na prezydenta Petrem Pavelem (więcej o nim za chwilę). 61-latek powiedział w jednym z wywiadów, że jeśli wygra wybory, to chciałby wykorzystać wiedzę ekonomiczną swojej przeciwniczki Nerudovej.  

"Pan Petre zabrałby mnie do zamku jako księgową. Kobiety w naszym kraju są niestety przyzwyczajone do podobnych upokorzeń ze strony mężczyzn" - odpowiedziała i dodała, że "nie chce marnować kolejnych 5 lat w spokoju i porządku, podczas gdy trzeba iść do przodu". 

Generał Petr Pavel - rządy żelaznej ręki 

"Przywróćmy Czechom porządek i spokój" to hasło wyborcze Petra Pavela, czeskiego wojskowego, byłego szef Sztabu Generalnego Czeskich Sił Zbrojnych oraz byłego szefa Komitetu Wojskowego NATO. On także jest jednym z trzech głównych faworytów do zwycięstwa w wyborach. Według sondażu Data Collect i Kantar CZ zagłosowałoby na niego 26,5 proc. Czechów.  

Podczas kampanii w swoich wystąpieniach i komunikatach Petr Pavel właściwie porzucił swoje imię - Petr. Wykorzystuje swój tytuł wojskowy i przedstawia się jako "generał Pavel". To spójne z wizerunkiem, jaki kreuje - twardego mężczyzny na trudne czasy. Zapowiada przywrócenie państwa prawa i występuje jako przeciwieństwo ustępującego prezydenta Milosza Zemana, który zdążył skrytykować Pavela jeszcze przed statem w wyborach. - Nie jesteśmy Ameryką Południową, w której na czele państwa stoi generał - mówił. 

Mimo braku wcześniejszego doświadczenia politycznego generał Pavel zapewnia, że "jest osobą, która stoczyła już swoje największe bitwy i nie musi się sprawdzać". Podkreśla, że "to nie wielkie słowa i nierealne obietnice czynią różnicę, ale działanie i pokora". Co ciekawe, doradcą w kampanii Pavela jest Michal Repu, który był także głównym doradcą Zuzany Caputovej podczas jej kampanii w Słowacji.   

Komunistyczna przeszłość Pavela

Na 61-latku ciąży jednak historia z przeszłości, która zniechęca do niego część obywateli. W 1989 r. wstąpił bowiem do Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Obecnie tłumaczy to chęcią zrealizowania marzenia o karierze spadochroniarza. Partia miała mu umożliwić dostanie się do elitarnej jednostki.  

Sama przynależności do partii to nie wszystko. Generał Pavel miał także uczestniczyć w kursie wywiadowczym. Także uczestniczący w nim Pavela Beneš mówił w mediach, że kandydat nie mówi o sobie pełnej prawdy i broni interesów reżimu komunistycznego. Generał Pavel nazwał tę wypowiedź "pomówieniem" i w kontrze przedstawił wypowiedzi innych uczestników kursu, którzy zaprzeczają jakoby Pavel miał być członkiem wywiadu.  

Petr Pavel przyznaje jednak po latach, że wstąpienie do partii było błędem, którego żałuje.  

Andrej Babiš - "czeski Berlusconi" 

Jeszcze więcej kontrowersji budzi kandydatura Andreja Babiša. On również ma cieszyć się poparciem na poziomie 26,5 proc. Biznesmen i były premier Republiki Czeskiej  od lat zamieszany jest w afery, które bulwersują społeczeństwo.

Więcej na temat jego kandydatury pisaliśmy w oddzielnym artykule >>>> 

Babiš jest jednym z dwóch kandydatów, którzy reprezentują w wyborach partie polityczne. Startuje bowiem z liberalnego ugrupowania ANO 2011 - jest przewodniczącym ugrupowania. Pozostali kandydaci są niezrzeszeni, choć rządząca koalicja udzieliła wspólnego poparcia trzem z nich: Pavlowi Fischerowi, Petrowi Pavelowi oraz Danuše Nerudovej. 

Pavel Fischer - konserwatywny katolik 

Oprócz faworyzowanej trójki sondaż największe szanse daje wspomnianemu wyżej Pavelovi Fischerowi. On jako jedyny nie odciął się od partyjnego poparcia i za nie wielokrotnie dziękował. W sondażu ma 6 proc. poparcia. W przeszłości kandydował już na urząd prezydenta, a obecnie jest senatorem.

Fischer uważa, że w dobie trwającego kryzysu energetycznego Czechy powinny się zająć rozbudową elektrowni atomowej w Dukovanach. Tym, co wyróżnia go na tle innych kandydatów jest jasna deklaracja za przyjęciem euro. Fischer jest także zaangażowanym konserwatywnym katolikiem. Z tego powodu odrzuca pomysł legalizacji małżeństw osób hmoseksualnych i eutanazji.

"Obywatel" Marek Hilšer 

Kolejnym kandydatem jest Marek Hilšer, któremu sondaże dają ok. 4 proc. głosów. Podobnie jak Fischer jest senatorem i podobnie jak on kandydował już na urząd prezydenta w 2018 roku. W latach 2019 - 2020 pracował przy zmianach w systemie emerytalnym w Czechach. 

Jest wielkim przeciwnikiem wojny w Ukrainie i zwolennikiem odnawialnych źródeł energii. Tak jak Petr Pavel w trakcie kampanii podkreśla swój stopień wojskowy, tak Hilšer określa siebie mianem "obwatela". Chce w ten sposób pokazać swoje przywiązanie do społeczeństwa i podkreślić, że jest kandydatem "jednym z ludu".

Jaroslav Bašta. Obali rząd?

Oprócz Babiša partię polityczną rezprezentuje jeszcze Jaroslav Bašta. W jego przypadku to skrajnie prawicowe i eurosceptyczne ugrupowanie Wolność i Demokracja Bezpośrednia. Co ciekawe, podobnie jak Babiš może startować w wyborach dzięki poparciu deputowanych. Babiša poparło jednak 56 posłów, a Baštę jedynie 20, w tym on sam. 20 to bowiem minimalna liczba poparcia, a właśnie tyle posłów liczy jego partia. Bez swojego głosu musiałby uzyskać zgodę polityka innego ugrupowania.

Według wspominanego sondażu Jaroslav Bašta ma niewielkie szanse na zwycięstwo. Stawia na niego jedynie 3,5 proc. respondetów. Poza tym to antyrządowy polityk, który w latach 2000-2005 był ambasadorem Republiki Czeskiej w Rosji, a w latach 2007-2010 w Ukrainie. Z tego powodu często podkreśla, że powinno się dążyć do jak najszybszego zakończenia wojny.   

W trakcie kampanii przytacza 10 powodów, dla których kandyduje na urząd prezydenta. Wymienia m.in., że "pamięta okres niedoborów i reglamentacji", "nie zapomniał, po co jest armia" oraz podkreśla, że "nikt nie musi udzielać mu korepetycji z polityki zagranicznej". Jest także przeciwnikiem zmian klimatycznych, obecnej polityki pieniężnej Czech oraz Unii Europejskiej.

Obiecał, że gdy wygra, odwoła rząd i sugerował, że może to być nawet zapowiedź "zamachu stanu".

Tomáš Zima - kontrowersyjny rektor uniwersytecki 

W stawce pozostało jeszcze dwóch kandydatów, którzy mają marginalne szanse. Sondaże dają im ok. 2 proc. Są to były rektor Uniwersytetu Karola - prof. Tomáš Zima i biznesmen Karel Diviš. Pierwszy z nich kandyduje pod hasłem "Kraj bez skrajności". Popiera rząd, choć przyznaje, że część podjętych przez niego działań nie była dobra dla Czech.

W trakcie pandemii zasłynął z niechlubnej wypowiedzi, że "jesteśmy królikami doświadczalnymi w rękach teoretycznych immunologów, matematyków i eksperymentatorów". Ponadto jeszcze jako rektor uniwersytecki zawarł umowę z jedną z firm kredytowych na półtora miliona koron czeskich z nikim jej wcześniej nie konsultując, ani o niej nie informując. Ostatecznie z powodu społecznych nacisków i protestów umowę zerwano.

Karel Diviš - technologiczny innowator 

Z kolei Karel Diviš myśli bardzo przyszłościowo. W swojej kampanii podkreśla wagę cyberbezpieczeństwa czy nowoczesnych technologii. W końcu od lat jest związany z tą branżą. Założył bowiem firmę IDC-softwarehouse, która zajmuje się m.in. tworzeniem oprogramowania. Diviš stworzył letuška.cz, pierwszy internetowy system rezerwacji biletów w Europie Środkowo-Wschodniej.

Technologia jest też ważny elementem jego kampanii. Przedsiębiorca jest bowiem bardzo aktywny na swoim kanale Karel Diviš - Prezident na YouTube, gdzie komentuje sprawy bieżące i dzieli się poglądami. W przeszłości pracował też jako dziennikarz.

 

W swoim programie ma m.in. tak innowacyjne punkty jak wprowadzenie nagrody prezydenta dla Edukatora Roku, czy utworzenie stanowisko prezydenckiego ambasadora ds. ducha zespołu, na które co roku powoływałby inną osobę publiczną. Osoba na takim stanowisku miałby np. promować zdrową żywność. W pełni sfinansował własną kampanię, która kosztowałoa go już 1,4 mln koron.

Josef Stredula złożył broń 

W wyścigu o fotel prezydencki startował także Josef Stredula, którego w sondażach popierało ok. 3 proc. respondetów, a do kandydowania wezwał sam ustępujący prezydent Milosz Zeman. Startował, ponieważ podczas ostatniej debaty prezydenckiej przed wyborami ogłosił swoją rezygnację.

- Zawsze na pierwszym miejscu stawiałem interes obywateli i samych Czech. Kogo chcemy na prezydenta? Komunistycznego denuncjatora? Oficera komunistycznego wywiadu? Ja nie. Nie zgadzam się na to. Dlatego postanowiłem wycofać się z kandydowania na prezydenta i poprzeć jedynego akceptowalnego przeze mnie kandydata z faworyzowanego przez was trio, czyli profesor Danuše Nerudovą - powiedział, cytowany przez portal E15.

Wybory prezydencie w Czechach - kiedy?

Wybory prezydenckie w Czechach rozpoczną się w piątek 13 stycznia i potrwają dwa dni. Lokale wyborcze tradycyjnie będą otwarte od godziny 8 do godziny 22 w piątek i w sobotę w godzinach 8-14. Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska wymaganej przewagi, druga tura wyborów odbędzie się 27–28 stycznia.

Więcej o: