Zhao Lijian, który od 2019 roku pełnił funkcję zastępcy dyrektora departamentu informacji w ministerstwie spraw zagranicznych Chin i rzecznika resortu, został przesunięty do departamentu granic i oceanów wewnątrz tego samego ministerstwa.
Jak informuje Agencja Reutera, przed miesiącem jeden z najbardziej zaufanych ludzi prezydenta Xi Jinpinga i dotychczasowy ambasador Chin w USA - Qin Gang - został ministrem spraw zagranicznych. Z dużym prawdopodobieństwem oba te transfery mają związek z próbą ustabilizowania trudnych stosunków Pekinu z Waszyngtonem.
Na Twitterze, gdzie zgromadził niemal dwa miliony obserwujących, choć serwis jest w Chinach zakazany, i podczas konferencji prasowych, Zhao wielokrotnie krytykował kraje Zachodu, a zwłaszcza Stany Zjednoczone.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Stał się tym samym liderem polityków wyznających styl "wilczych wojowników" - dyplomacji opartej na konfrontacji, potępianiu wszelkiej krytyki chińskiego rządu oraz przemocy wobec protestujących i opozycji. Taką linię przyjęto podczas rządów Xi Jinpinga, a szczególnie często była stosowana w kontekście pandemii COVID-19.
Określenie "wilczy wojownik" pochodzi z nacjonalistycznego filmu akcji "Wolf Warrior 2", którego motto brzmiało: "Ktokolwiek zaatakuje Chiny, zostanie zabity, bez względu na to, jak daleko znajduje się cel".
Zhao na początku 2020 roku promował teorię spiskową o tym, że armia Stanów Zjednoczonych przywiozła koronawirusa do Wuhan. Departament Stanu USA wezwał wówczas na dywanik ambasadora Chin, a ten zdystansował się od komentarzy Zhao.
Urzędnik zaprzeczał też doniesieniom o nieludzkim traktowaniu Ujgurów w chińskich obozach internowania, przekonywał, że w USA dochodzi do ekspatriacji białych, groził interwencją wojska, jeśli Nancy Pelosi odbędzie wizytę na Tajwanie, i powtarzał rosyjską propagandę na temat wojny w Ukrainie. W tym ostatnim przypadku chodziło o teorie spiskowe dotyczące amerykańskich laboratoriów w Ukrainie, w których miała być tworzona broń biologiczna.
Kontrowersje wzbudzały też obserwowane przez urzędnika konta - portalu pornograficznego Pornhub i aktorek porno.