Jak przekazano w poniedziałek, watykański wymiar sprawiedliwości rozpoczął nowe śledztwo w sprawie zaginięcia prawie Emanueli Orlandi.
Śledztwo skupi się na sprawie piętnastoletniej Mirelli Gregori, która również zaginęła w Rzymie, kilka tygodni przed Orlandi. Dziewczyna powiedziała matce, że idzie na randkę. Nigdy nie wróciła. Od dawna uważano, że może istnieć związek między tymi dwoma zniknięciami.
Emanuela Orlandi była jedną z pięciorga dzieci świeckiego urzędnika kurii rzymskiej. Wraz z rodziną mieszkała na terenie Stolicy Apostolskiej. 22 czerwca 1983 roku piętnastoletnia wówczas dziewczyna poszła na zajęcia do szkoły muzycznej w Rzymie. Jeszcze tego popołudnia widziano ją, jak rozmawiała z mężczyzną w zielonym BMW, a także na przystanku autobusowym. Później - w drodze do domu - zaginęła bez wieści.
Od tego czasu pojawiło się wiele teorii na temat jej zniknięcia. Początkowo wiązano je z działaniami tureckich aktywistów domagających się uwolnienia Mehmeta Ali Agcy, który dokonał zamachu na papieża Jana Pawła II. Zaginięcie dziewczyny wiązano również z handlem ludźmi czy mafijną zemstą.
W 2012 roku znany watykański egzorcysta ojciec Gabriele Amorth stwierdził, że Emanuela Orlandi została porwana przez Żandarmerię Watykańską do udziału w grupowych aktach seksualnych. W tym samum roku otwarto grób rzymskiej szefowej mafii, mając wskazówkę, że mogą tam znajdować się jej szczątki. Jednak jej kości nie znaleziono.
W listopadzie 2018 roku w podziemiach nuncjatury apostolskiej w Rzymie znaleziono szczątki młodej kobiety o drobnej budowie, ale ostatecznie - wbrew wcześniejszym spekulacjom mediów - nie potwierdzono, by należały one do Orlandi. Miały one należeć do dużo starszej kobiety.
W 2018 roku rodzina Orlandich otrzymała anonimową wskazówkę. - To list ze zdjęciem - powiedziała CBS News prawniczka rodziny Laura Sgro. W liście napisano: "Jeśli chcesz znaleźć Emanuelę, szukaj tam, gdzie patrzy anioł". Zdjęcie przedstawiało marmurowy posąg anioła, który spogląda z góry na grobowce niemieckich księżniczek na cmentarzu Papieskiego Kolegium Krzyżackiego w pobliżu Bazyliki św. Piotra.
Rok później otwarto dwa dziewiętnastowieczne groby: "Grobowiec Anioła" księżnej Sophie von Hohenlohe, która zmarła w 1836 roku, oraz grób księżnej Carlotty Federiki z Meklemburgii, zmarłej w 1840 roku. Podczas otwierania grobów na miejscu byli członkowie rodziny Orlandich, specjaliści medycyny sądowej i policja. Nie znaleziono jednak prochów nastolatki.
Podczas prac pod chodnikiem znaleziono dwa ossuaria, w którym znajdowały się kości. Te również nie należały do Emanueli Orlandi.
Teraz śledczy ponownie zajmą się sprawą zaginięcie Emanueli Orlandi. Stało się to kilka miesięcy po tym, jak na Netfliksie pojawił się dokument dot. zniknięcia nastolatki. Przytoczono w nim nieznane wcześniej informacje, choć - co warto podkreślić - nie są one potwierdzone. Przyjaciółka Emanueli z dzieciństwa, z którą rozmawiali twórcy filmu, powiedziała, że Orlandi była molestowana przez "kogoś bliskiego papieżowi", którym był wówczas Jan Paweł II.
Wiedząca o tym organizacja przestępcza Banda della Magliana, miała porwać nastolatkę, aby wywrzeć na Watykanie presję, aby zwrócił pieniądze pożyczone na potajemne finansowanie polskiej "Solidarności", walczącej wówczas z komunizmem (Bank Watykański był oskarżany o przesyłanie pieniędzy "Solidarności").
Orlandi miała wyjawić swojej przyjaciółce tajemnicę dot. molestowania na około tydzień przed zaginięciem. - Emanuela była przerażona, a nawet zawstydzona - podkreśliła w dokumencie Netfliksa kobieta.
Z teorią o porwaniu nie zgadza się Emiliano Fittipaldi, dziennikarz śledczy. - Gdyby chodziło o pieniądze, lepiej byłoby porwać kardynała lub prałata. Po co porywać tę dziewczynę, a nie kardynała? - zapytał. - Jedynym wytłumaczeniem dla mnie jest to, że miała wielką tajemnicę, która mogła wywołać ogromny skandal - powiedział.
Inna teoria, która pojawiał się w dokumencie, mówi, że Emanuela Orlandi została zabrana do Londynu, gdzie przez lata mieszkała w schronisku młodzieżowym należącym do kongregacji katolickiej, a wydatki związane z jej pobytem były finansowane przez Watykan. Dziewczyna miała tam umrzeć.
***
Wciąż nie wiadomo, co tak naprawdę stało się latem 1983 roku. Być może nowe śledztwo przyniesie odpowiedzi na nurtujące rodzinę Emanueli Orlandi pytania. - Jestem absolutnie pewna, że Watykan wie, co stało się z Emanuelą - twierdzi prawniczka rodziny.