Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro został przyjęty do szpitala w Orlando na Florydzie z powodu "bólu brzucha" - poinformowała w poniedziałek brazylijska gazeta OGlobo, którą cytuje Reuters.
Bolsonaro był wielokrotnie hospitalizowany w ostatnich latach z powodu niedrożności jelit po tym, jak został dźgnięty nożem podczas kampanii prezydenckiej w 2018 roku. Polityk przebywa w Stanach Zjednoczonych, gdzie dotarł dwa dni przed objęciem urzędu przez nowego prezydenta Luiza Inacio Lulę da Silvę.
W niedzielę tysiące zwolenników byłego skrajnie prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro wdarło się do budynków Kongresu, sądu najwyższego i pałacu prezydenckiego. Ponad 400 osób zostało zatrzymanych.
Wszystko działo się niemal dokładnie w drugą rocznicę po podobnym szturmie na Kongres w Stanach Zjednoczonych, o którego sprowokowanie oskarżany jest polityczny mentor Jaira Bolsonaro, Donald Trump.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Zamieszki w stolicy Brazylii trwały kilka godzin. Policji udało się opanować sytuację, ale tłum zdemolował wiele gabinetów w budynkach państwowych. Media społecznościowe obiegły zdjęcia i filmy, na których widać wandali z brazylijskimi flagami, niszczących wnętrza parlamentu czy sądu najwyższego.
Prezydent Brazylii Lula Inacio da Silva, który był w trakcie zamieszek w Sao Paolo, oświadczył, że tłumy zwolenników Bolsonaro, które niszczyły budynki, to "faszyści". Oskarżył też swojego byłego rywala o sprowokowanie zamieszek. - Wszyscy znamy jego przemówienie, które do tego doprowadziło. To on stoi za tymi burdami, bo to on chciał na tym politycznie zyskać - dodał.
Władze zwolniły już gubernatora stołecznej prowincji, który miał zbyt wolno reagować na zamieszki.
Sam Jair Bolsonaro zabrał głos dopiero po kilku godzinach. Na Twitterze odciął się od ataków i stwierdził, że pokojowe demonstracje są częścią demokracji, ale nie dotyczy to "wtargnięcia i grabienia budynków publicznych, do których doszło obecnie i które przeprowadzała lewica w 2013 i 2017 roku".
Bolsonaro wcześniej nie uznał swojej przegranej, ale stwierdził, że "zastosuje się do Konstytucji". O ówczesnych protestach swoich zwolenników mówił, że to wynik "oburzenia i poczucia niesprawiedliwości tym, jak przebiegał proces wyborczy". Prezydent opuścił Brazylię przed zaprzysiężeniem swojego następcy, pozostawiając wiceprezydenta na stanowisku.
Po powrocie do kraju Bolsonaro prawdopodobnie grożą konsekwencje karne.
Zamieszki potępili światowi przywódcy w tym prezydenci Stanów Zjednoczonych Joe Biden i Polski Andrzej Duda.