Rosyjski prezydent zadekretował jednostronne 36-godzinne zawieszenie broni na czas prawosławnych celebracji Bożego Narodzenia. Miało obejmować pół piątku i całą sobotę, 6-7 stycznia. Ukraińcy taką propozycję zdecydowanie odrzucili, traktując to jako wybieg mający na celu dać oddech rosyjskim oddziałom na podciągnięcie zaopatrzenia.
Sami Rosjanie ewidentnie nie mieli zamiaru jakoś specjalnie celebrować świąt. Akurat dokładnie w ich trakcie przypuścili wyjątkowo silny atak w rejonie donbaskiego Sołedaru, przełamując szereg ukraińskich pozycji obronnych, na których ich ataki rozbijały się od końca sierpnia.
Sytuacja Ukraińców w tym mieście, położonym niecałe 10 kilometrów na północ od Bachmutu, przez chwilę była krytyczna. Wydawało się, że całe może wpaść w rosyjskie ręce. W ciągu minionego weekendu Ukraińcy rzucili jednak do akcji odwody, w tym świeżą 46. Brygadę Aeromobilną, która zdołała ustabilizować sytuację, ale już nie odrzucić Rosjan. Ci kontrolują obecnie około połowy miasta, co jest istotną zmianą w porównaniu do kontrolowania od sierpnia niewielkiego obszaru przemysłowego na skraju miejscowości. Walki trwają w rejonie centrum Sołedaru i położonej tam kopalni soli.
Ukraińcy twierdzą, że początkowy rosyjski atak był wyjątkowo silny i brały w nim udział świeże oddziały regularnego rosyjskiego wojska, a nie tak jak od miesięcy Wagnerowcy (członkowie najemniczej organizacji walczącej głównie przy pomocy więźniów) oraz formacje nominalnych donbaskich separatystów. Poza użyciem wyjątkowo dużych sił drugim kluczowym czynnikiem miało być to, że Rosjanie tym razem nie atakowali frontalnie, ale poszli skrzydłami, przez pola na północ i przez małą miejscowość Bachmutskie na południe. Na północy taki atak był możliwy dzięki zdobyciu na początku grudnia wioski Jakowliwka, która wcześniej osłaniała skrzydło Sołedaru.
Sytuacja w rejonie Bachmutu. Soledar znajduje się na północy, górnej krawędzi mapy. Widać wyraźnie zaznaczone na żółto dwie główne drogi zaopatrzeniowe Bachmutu. Fot. Militaryland.net
Rosjanie silnie zaatakowali akurat to miasto, bo gdyby udało im się przez nie przebić i pokonać jeszcze kilka kilometrów do wsi Błohodatne, to mieliby przed sobą jedną z dwóch głównych tras zaopatrzeniowych Bachmutu. Odcięcie zaopatrzenia wydaje się natomiast jedyną realną możliwością zdobycia tego miasta, które Ukraińcy zamienili w twierdzę. Miesiące frontalnych ataków przy ogromnych stratach nie dały właściwie żadnych rezultatów. Rosjanie są na wschodnich i południowych przedmieściach, tak jak byli od miesięcy. Po serii ukraińskich kontrataków w grudniu stracili nawet wiele wcześniejszych zdobyczy. Walki w samym mieście miały osłabnąć, co najpewniej jest efektem rzucenia przez Rosjan gros sił na północ, na Soledar oraz na południe, na Kliszczijiwkę. To wieś kilka kilometrów od Bachmutu, która blokuje rosyjskiemu wojsku drogę do odcięcia drugiej głównej trasy zaopatrzeniowej miasta-twierdzy. Walki w jej rejonie mają być ciężkie, ale już od ponad miesiąca przebieg linii frontu nie zmienił się istotnie.
Warunki w ukraińskich okopach w rejonie Sołedaru. Ostatnie dni to jak na tę zimę wyjątkowo silne mrozy.
Biorąc pod uwagę tempo dotychczasowych postępów Rosjan, to nie jest wykluczone, że w ciągu kilku miesięcy Ukraińcy staną przed trudną decyzją o opuszczeniu Bachmutu. Rosyjskie wojsko niepokojąco zbliża się do głównych dróg zaopatrzeniowych. Pomimo ponoszenia dużych strat, Rosjanie wydają się skłonni dosyłać coraz więcej i więcej ludzi oraz sprzętu, nie zważając na nic. Ukraińcy też ponoszą ciężkie straty, a ich oddziały są wyczerpane walką. Ukraińskie posiłki raczej stabilizują sytuację w trudnych momentach, niż istotnie zmieniają dynamikę tej bitwy. Można mieć nadzieję, że to powtórka z wydarzeń pół roku temu, kiedy Rosjanie tak bardzo wyczerpali swoje siły szturmując Siewierodonieck i rejon Popasnej, że istotnie przyczynili się do późniejszych sukcesów Ukraińców w obwodzie charkowskim. Nie zmieniło to jednak faktu, że ukraińskie wojsko straciło Siewierodonieck, Lisiczańsk oraz Popasną i po cofnięciu się utworzyło nową linię obrony w oparciu między innymi o położony kilkadziesiąt kilometrów dalej na zachód Bachmut.
Pole zasłane ciałami Rosjan gdzieś w rejonie Bachmutu. Doliczono się prawie 60. Efekt działania artylerii na piechotę pozbawioną osłony.
Na razie nie widać jednak żadnych ewidentnych sygnałów słabnięcia Rosjan na innych odcinkach frontu. Na północy, na odcinku frontu od granicy przez Swatowo po Kreminną, w grudniu Ukraińcy mieli pewne ograniczone sukcesy, o których pisaliśmy. W ostatnich dwóch tygodniach Rosjanie mieli jednak rzucić do walki istotne dodatkowe siły i w większości punktów zatrzymać ukraińskie wojsko, a nawet miejscami trochę je odrzucić, jak choćby w rejonie Kreminnej. Generalnie sytuacja pozostaje więc niezmienna od początku października. Momentami intensywne walki o kolejne zrujnowane wsie czy punkty umocnione pomiędzy nimi. Lokalnie ciężkie ostrzały artyleryjskie. Jednak na dłuższą metę bez istotnych zmian w przebiegu linii frontu.
Sytuacja na wschodzie Donbasu i w rejonie Kreminna-Swatowe. Widać po zagęszczeniu niebieskich ikonek wskazujących ukraińskie brygady, gdzie jest obecnie największy ciężar walk. Każdy prostokąt nie oznacza całej jednej brygady, ale jej elementy zaangażowane w walkę, które zostały ujawnione przez samych Ukraińców Fot. Militaryland.net
Ukraińcy często sugerują, że taka sytuacja to nie jest jakiś efekt ich braku sił oraz umiejętności, ale niedogodne warunki pogodowe. Od początku zimy praktycznie nie było silniejszych mrozów i ziemia jest nieustannie rozmoknięta, istotnie utrudniając poruszanie się pojazdom w terenie. Aktualnie jest kilka dni wyraźnie niższych temperatur, sięgających nawet - 15 st. C w nocy, jednak to krótkotrwała anomalia. Już pod koniec tygodnia ma wrócić dotychczasowy standard, czyli nieco ponad zero i deszcz. Jeśli Ukraińcy rzeczywiście chcą więc coś zrobić, co dotychczas uniemożliwiała im aura, na przykład przypuścić większy atak, to musieliby to zrobić jeszcze w tym tygodniu.
Wysokiej jakości film pokazujący ukraiński atak na wieś Nowoseliwskie w rejonie Swatowa jeszcze w listopadzie. Nagrania wykonali żołnierze ochotniczej jednostki Kraken. Atak wygląda na udany, ale wieś do dzisiaj jest w szarej strefie. Widać ciała i rannych, ale bez nadmiernej drastyczności.
Na kolejnym odcinku frontu, czyli Donbas w rejonie Doniecka, sytuacja też jest stabilna. Tak jak z niewielkimi zmianami od początku wojny. Rosjanie i podlegli im tak zwani separatyści regularnie atakują, głównie w rejonie Awdijiewki oraz Marinki, ale bez istotnych rezultatów. Nie ma doniesień o jakichś szczególnie intensywnych walkach. Ukraińcy zadowalają się trwaniem w swoich umocnieniach i przeprowadzaniu niewielkich lokalnych kontrataków, obliczonych głównie na zadanie strat przeciwnikowi, a nie na zdobycie terenu. Ewidentnie nie jest to priorytetowy odcinek frontu.
Sytuacja w rejonie Doniecka. Tutaj bez wyraźnych zmian Fot. Militaryland.net
Na Zaporożu niezmiennie względna cisza. Na linii frontu okazjonalne potyczki i wymiana ognia artylerii lufowej, ale mało intensywna. Na zapleczu po stronie rosyjskiej ciągła rozbudowa umocnień na wypadek ukraińskiej ofensywy, która jest w tym rejonie prorokowana już od lata, ale ciągle nie nadchodzi. Ze swojej strony Ukraińcy niestandardowo często atakują w tym rejonie swoim orężem o najdalszym zasięgu, czyli rakietami GMLRS wystrzeliwanymi z systemów M270/HIMARS. Ich celem wydają się głównie składy logistyczne i miejsca skoszarowania rosyjskich żołnierzy, okazjonalnie stanowiska dowodzenia. Podobne uderzenia są przeprowadzane na całym froncie, kiedy tylko uda się namierzyć jakiś wartościowy cel w zasięgu (około 95 kilometrów). Ataki na Zaporożu wydają się jednak częstsze, bazując na informacjach w mediach społecznościowych.
Sytuacja na Zaporożu. Na froncie stabilnie, na zapleczu wybuchy Fot. Militaryland.net
Nie ma żadnych konkretnych informacji wskazujących na rychłe otworzenie przez Rosjan kolejnego frontu. Nie brakuje spekulacji na ten temat. Raz mowa o ataku na zachodnią Ukrainę lub Kijów z kierunku Białorusi, a kiedy indziej na rejon Charkowa z kierunku Biełgorodu. Nie widać jednak koncentrowania sił przy granicy Ukrainy. To, co widać, to tworzenie i szkolenie nowych rosyjskich oddziałów, w oparciu o zmobilizowanych. Na dużą skalę dzieje się to na Białorusi, gdzie Rosjan ma być już około dziesięciu tysięcy i obserwowane są regularnie nowe transporty broni dla nich. Jednak na razie tylko się szkolą. Rosjanie wykorzystują białoruskie poligony i bazy, ponieważ brakuje im tego rodzaju miejsc w swoim kraju.
Jak wynika z wypowiedzi najwyższych rangą ukraińskich wojskowych, trwa oczekiwanie na to, co Rosjanie zrobią z tym nowymi oddziałami formowanymi ze zmobilizowanych. Ukraińcy chcą być gotowi na wszelkie opcje. Być może z tego wynika ich aktualna pasywność. Po udanych jesiennych ofensywach nie podjęli żadnej ewidentnej próby kolejnego mocniejszego uderzenia, choć wydawali się mieć do tego siły. Być może nie chcieli ich ryzykować w atakach na umocnionych Rosjan, wiedząc, że za kilka miesięcy może nadejść nowa fala ze wschodu. Jeśli tak jest, to tego rodzaju względna stabilność frontu może potrwać jeszcze do przełomu zimy i wiosny. Niezależnie od trwającego wykrwawiania się obu stron w rejonie Bachmutu.