Nagranie z dworca autobusowego w Borysowie (obw. miński) opublikowała w środę (4 stycznia) na Twitterze białoruska niezależna dziennikarka i aktywistka Hanna Liubakova. Pokazała ogłoszenie wyświetlane na elektronicznej tablicy. "Wszyscy obywatele płci męskiej w wieku od 18 do 60 lat muszą przyjść do biura poborowego lub komitetu wykonawczego w celu aktualizacji swoich danych" - czytamy w komunikacie, o którym można usłyszeć w większości białoruskich miast. - Co to jest, do licha? - skomentowała Liubakova.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Alaksandr Łukaszenka zachowuje pełną, sojuszniczą lojalność względem Kremla. Dyktator we wrześniu zapowiedział, że bez wahania podniesie "alarm wojskowy", czyli przystąpi do wojny w Ukrainie, jeśli dojdzie do ataku na terytorium Białorusi. Jednocześnie propagandowa tuba przedstawia narrację, zgodnie z którą włączenie się do inwazji to tylko kwestia czasu, ponieważ Zachód rzekomo naciska na władze Kijowa i zaognia konflikt.
Warto podkreślić, że białoruskie władze regularnie organizują manewry wojskowe. 13 grudnia Białoruś przeprowadziła nagłą inspekcję gotowości bojowej swoich sił zbrojnych. Niedługo potem w północno-zachodniej części kraju trwały ćwiczenia, a Rosja wysłała do swojego sąsiada i sojusznika dodatkowe jednostki zmobilizowanych rezerwistów.
Ponadto w sieci pojawia się coraz więcej materiałów wideo i doniesień o przerzucie rosyjskiego sprzętu w Białorusi w kierunku granicy z Ukrainą. "Ilość sprzętu, który jest obecnie transportowany w rejon pogranicza, jest niewystarczająca do przeprowadzenia jakiejkolwiek ofensywy" - informowała 20 grudnia grupa Belarusian Hajun, która zajmuje się m.in. monitorowaniem ruchu wojsk. "Z kolei czytelnicy Biełsatu z Witebska na wschodzie kraju donoszą, że od pewnego czasu do miasta przybywa coraz więcej rosyjskich żołnierzy w mundurach z rosyjskimi odznakami i literami 'Z'" - donosił Biełsat.
Jak wynika z rankingu siły ognia Global Firepower, armia białoruska zajmuje 60. miejsce na świecie. W jej skład wchodzi 45 tys. żołnierzy zawodowych i ok. 290 tys. rezerwistów.
Naczelny dowódca ukraińskiej armii generał Wałerij Załużny twierdzi, że Kreml do ofensywy i ataku na Kijów wykorzysta Białoruś. Według analityków Władimir Putin odwiedził w poniedziałek (19 grudnia) Mińsk, aby przekonać do tego planu Alaksandra Łukaszenkę.
Jednak jak oceniają analitycy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną, białoruski dyktator nie chce dołączać do wojny. Obawia się niepokojów społecznych, a przede wszystkim utraty autorytetu i władzy. "Jest również prawdopodobnie świadomy, że najazd na Ukrainę podważyłby jego wiarygodność jako przywódcy suwerennego państwa i byłby dowodem, że starania Rosji o poddanie Białorusi pełnej kontroli powiodły się" - czytamy w analizie. Ponadto - jak zauważył think tank z USA - białoruska armia byłaby niewielką siłą i nie osiągnęłaby znaczącego sukcesu operacyjnego. Więcej na ten temat w artykule:
Podobne wnioski przedstawiło brytyjskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Choć Białoruś odegrała kluczową rolę wspomagającą w natarciu Rosji na Kijów z 24 lutego 2022 roku, to ćwiczące oddziały białoruskie i jednostki rosyjskie prawdopodobnie nie będą obecnie stanowić siły zdolnej do przeprowadzenia udanego nowego natarcia na północną Ukrainę - twierdzi resort.