W noworoczną noc Ukraina uderzyła w punkt rozlokowania rosyjskich rekrutów, zlokalizowany w Makiejewce w obwodzie donieckim. Według różnych danych zginęło od 300 do 600 Rosjan, a kilkuset zostało rannych.
Amerykanie twierdzą, że mogło zginąć lub ucierpieć między 200 a 500 osób. Strona ukraińska dokonała ataku za pomocą HIMARS-ów.
Moskwa z kolei informowała, że zginęło 63 rosyjskich żołnierzy. W najnowszym komunikacie przekazano, że w ataku zginęło 89 osób.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Rosyjska agencja TASS informowała, że powodem uderzenia strony ukraińskiej na budynek szkoły zawodowej było "aktywne korzystanie z telefonów komórkowych przez personel wojskowy".
"Wróg, korzystając z kompleksu rozpoznawczego ECHELON, ujawnił aktywność łączności komórkowej i lokalizację abonentów" - przekazała agencja TASS, powołując się na lokalne służby.
Informacje te potwierdziło rosyjskie Ministerstwo Obrony. "Ten czynnik pozwolił wrogowi na śledzenie i określenie współrzędnych lokalizacji żołnierzy w celu przeprowadzenia uderzenia rakietowego" - napisano w komunikacie.
Resort przekazał, że Ukraina uderzyła czterema rakietami w tymczasowy punkt rozmieszczenia jednej z jednostek rosyjskich sił zbrojnych w pobliżu osady Makiejewka.
Próby wytłumaczenia ataku nieostrożnym korzystaniem z telefonów spotkały się z krytycznymi i nierzadko ironicznymi komentarzami nawet ze strony rosyjskich propagandowych publicystów. Jedną z takich osób jest Siemion Pegow.
Na Telegramie stwierdził, że Ukraina mogła zlokalizować oddziały poprzez użycie dronów oraz działalność swojego wywiadu, niekoniecznie poprzez użycie telefonów komórkowych. - Opowieść o "komórkach" nie jest zbyt przekonująca - powiedział rosyjski propagandysta. - Rzadko to mówi, ale to jest ten przypadek, kiedy prawdopodobnie lepiej byłoby przemilczeć, przynajmniej do końca śledztwa - dodał.
Zdaniem Pegowa liczba ofiar ataku będzie rosła. - Ogłoszone dane dotyczą najprawdopodobniej osób, które zostały natychmiast zidentyfikowane. Lista zaginionych, niestety, jest zauważalnie dłuższa. Nie mogę ujawnić źródeł, ale uważam je za wiarygodne - stwierdził.