W Stanach Zjednoczonych rozpoczyna prace nowy parlament wyłoniony w listopadowych wyborach. Większość w Izbie Reprezentantów zdobyli republikanie. Demokraci utrzymają z kolei kontrolę nad Senatem.
Republikanie, mając większość, będą mieli inicjatywę ustawodawczą w kwestiach budżetowych oraz możliwość powoływania komisji do zbadania działalności administracji Joe Bidena. Wcześniej jednak muszą wybrać przewodniczącego Izby, który zastąpi na stanowisku Nancy Pelosi. I tu zaczyna się problem.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Głównym kandydatem na to stanowisko jest Kevin McCarthy. Aby zostać nowym spikerem, musi uzyskać poparcie 218 członków swojej partii. Jednak podczas wtorkowego głosowania nie udało mu się tego zrobić. To pierwsza taka sytuacja od 1923 roku. Rekordowo długo proces wyboru spikera trwał w 1856 roku. Wyłoniono po 130 rundach.
Kevin McCarthy zdobył głosy jedynie 203 z 434 obecnych kongresmenów. 19 jego partyjnych kolegów głosowało najpierw na Andy'ego Biggsa, a później na Jima Jordana, nawet mimo faktu, że sam Jordan poparł McCarthy'ego. W ostatnim głosowaniu do grupy przeciwników McCarthy'ego dołączył jeszcze jeden Republikanin.
212 głosów uzyskał z kolei przedstawiciel demokratów Hakeem Jeffries. To on wygrał każde głosowanie. Po trzeciej turze przedstawiciel republikanów Tom Cole wezwał Izbę do odroczenia posiedzenia Izby do środy. Wniosek ten poparli demokraci.
Amerykańskie media piszą, że w szeregach republikanów doszło do buntu. Grupa polityków ze skrajnego skrzydła domagała się od McCarthy'ego reform, które ograniczyłyby jego uprawnienia i zwiększyły ich wpływy.
"Kevin McCarthy zrobił sobie wielu wrogów w partii" - miał powiedzieć jeden z lobbystów, którego cytuje BBC. Inni politycy, którzy również prosili o anonimowość, mówią, że są kongresmeni, którzy nie lubią go zarówno z powodów politycznych, jak i osobistych.
- W obecnej sytuacji McCarthy jest "zasadniczo zakładnikiem strony swojej partii" - powiedziała Ruth Bloch Rubin, politolog z Uniwersytetu w Chicago.
Zdaniem komentatorów wyjściem z konfliktu może być wybranie ponadpartyjnego kandydata przy porozumieniu umiarkowanych frakcji z obu partii. Jednak na razie takie rozwiązanie odrzucili zarówno demokraci, jak i umiarkowani republikanie.
Politycy zbiorą się po raz czwarty w środę. Chociaż nie wiadomo, czy impas wśród republikanów udało się przełamać.