Wizyta Itamara Ben Gvira na Wzgórzu Świątynnym trwała 13 minut i stała się główną informacją we wszystkich mediach na Bliskim Wschodzie. Miejsce to jest święte zarówno dla Żydów, jak i dla muzułmanów, ale według prawa międzynarodowego, kustoszem Wzgórza jest Jordania. Muzułmanie uważają wizyty izraelskich polityków w tym miejscu za prowokację.
Wizytę Ben Gvira potępiły palestyńskie władze. - Uważamy, że ze strony ministra-ekstremisty jest to zaproszenie do przemocy w miejscu, które trudno będzie kontrolować - mówił doradca palestyńskiego ministra spraw zagranicznych Ahmed al-Deek. Radykalny Hamas, który rządzi Strefą Gazy, zapowiedział odwet na Izraelu.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Słowa potępienia posypały się także z Jordanii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej oraz ze Stanów Zjednoczonych. Amerykański ambasador w Izraelu Tom Nides oświadczył, że wszelkie działania, które podważają obecne status quo, są nie do zaakceptowania.
- Stany Zjednoczone zdecydowanie opowiadają się za zachowaniem status quo w odniesieniu do świętych miejsc w Jerozolimie. Wszelkie jednostronne działania, które zagrażają status quo są nie do przyjęcia - oświadczył z kolei rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu przez kilka godzin milczał w tej sprawie. Dopiero po południu wydał oświadczenie w którym napisał, że Izrael nie zamierza łamać status quo. Równocześnie bronił decyzji swojego ministra o wizycie.
Itamar Ben Gvir to nowy minister do spraw bezpieczeństwa publicznego. Spośród wszystkich polityków nowego, najbardziej skrajnego rządu w historii Izraela, to właśnie on wywołuje największe kontrowersje.
Przez lata był członkiem organizacji, uznawanej przez Amerykanów za terrorystyczną. Otwarcie mówi też o potrzebie wypędzenia Arabów z Izraela i Palestyny i o tym, iż policja powinna strzelać do Palestyńczyków.