W czwartek w mediach społecznościowych pojawiły się informacje o atakach rakietowych w rejonie miasta Dżankoj, w północnej części Krymu.
Regionalny kanał Telegramu Krymskij Wietier przekazał, że wczoraj rano było słychać 3-4 eksplozje. Na przedmieściach miasta miał się pojawić słup dymu. Kijów nie chciał skomentować ani potwierdzić tych doniesień.
Wcześniej o eksplozjach w rejonie miasta Dżankoj informowano 10 i 17 października.
Po czwartkowych atakach wielu mieszkańców regionu chciało opuścić Krym. Wieczorem utworzył się potężny, wielokilometrowy korek na moście Krymskim.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Nexta informowała, że policja sprawdza każdy przejeżdżający samochód. Funkcjonariusze używają specjalnego aparatu rentgenowskiego, którym prześwietlają każdy pojazd pod kątem przewożenia "zabronionych materiałów".
"W ciągu sześciu godzin kolejka przesunęła się o jeden kilometr" - podawała NEXTA.
Na okupowanym Krymie Rosjanie szykują się do ukraińskiej ofensywy. Niepokój agresora spowodowany jest ewakuacją prawego brzegu Dniepru. Przystąpiono do budowy fortyfikacji inżynieryjnych - budowana jest linia obronna z okopów, instalacji przeciwpancernych i pól minowych.
Lokalna władza okupacyjna informowała w komunikacie, że podjęte działania fortyfikacyjne stanowią "praktyczne i kompleksowe zajęcia na skalę jednostki wojskowej, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa w codziennej działalności wojsk".
Obawiając się lądowania ukraińskiego desantu, rosyjscy okupanci budują bariery przybrzeżne na plaży w pobliżu wsi Mołoknoje w rejonie Saki w zachodniej części półwyspu. Pojawiły się tam również tak zwane "smocze zęby" - betonowe piramidy zatrzymujące ciężki sprzęt. Tablice ostrzegawcze o zaminowaniu terenu pojawiły się w okolicach jeziora Słone - w pobliżu znajdują się rosyjskie obiekty wojskowe.
To właśnie w tej części półwyspu znajduje się lotnisko wojskowe we wsi Nowofedorowka, na którym latem doszło do serii eksplozji.