Ogromne śnieżyce w czasie świąt Bożego Narodzenia sparaliżowały zachodnią część stanu Nowy Jork (wschodnia część Stanów Zjednoczonych). Najtrudniejsza sytuacja była - i wciąż jest - w rejonie Buffalo. W tym mieście znajduje się Oishei Children's Hospital, gdzie 25 grudnia na świat miało przyjść dziecko Eriki Thomas. Poród zaczął się jednak dzień wcześniej.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Erika i Davon Thomas zostali uwięzieni w domu przez śnieg i trudne warunki atmosferyczne. Kiedy mąż kobiety zadzwonił na numer alarmowy, operator powiedział, że karetka nie jest w stanie dojechać na miejsce. Skontaktował się więc z doulą [osoba pomagająca kobietom w ciąży i rodzącym, nie przyjmuje ona porodu - red.], która miała uczestniczyć w porodzie. Z kolei ta zadzwoniła do swojej koleżanki z pracy. Kobiety zdecydowały, że mężczyzna sam pomoże żonie, a one poinstruują go przez aplikację Messenger.
- Obserwowałam wszystko na moim telefonie komórkowym. Byłam w salonie z moją matką i dziećmi, gdy to wszystko się działo. Kiedy dziecko zaczęło płakać, wszyscy zaczęliśmy kibicować. Można by pomyśleć, że Buffalo Bills zdobyli przyłożenie - opowiedziaładoula i pielęgniarka Iva Michelle Blackburn w rozmowie z NBC News.
Poród trwał cztery godziny. Devynn przyszła na świat zdrowa. Dzień później ona i jej mama trafiły do szpitala. Kobiety, które pomogły w porodzie, nie mogą się doczekać spotkania z dziewczynką. - Dzięki nim wszystko jest w porządku - komentują rodzice.
Gubernatorka Nowego Jorku, Kathy Hochul przekazała, że śnieżyca, która nawiedziła Buffalo, jest największą w tym rejonie od 1977 roku. Jak dotąd władze potwierdziły 27 ofiar ataku zimy w mieście i pozostałej części hrabstwa Erie. Jak podaje NBC News, w całych Stanach Zjednoczonych zginęło co najmniej 60 osób.