Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej udzielił wyczerpującego wywiadu rosyjskiej agencji prasowej TASS. Siergiej Ławrow mógł więc swobodnie wypowiadać swoje propagandowe twierdzenia, bez ryzyka tego, że ktoś wytknie mu nieprawdę. Polityk bez wahania powtarzał swoje teorie o tym, że państwa NATO "są już wciągnięte" w wojnę w Ukrainie jako "strona konfliktu".
Według Ławrowa Rosja rzekomo kieruje się zasadą, która była stosowana podczas zimnej wojny, czyli zasadą "pokojowego współistnienia państw" o różnych systemach politycznych i społeczno-gospodarczych. Trudno się tego jednak doszukać w jego dalszych, prowokacyjnych wypowiedziach.
Jak zauważa niezależny rosyjski portal meduza.io, polityk narzekał na "najniższy w historii poziom" stosunków z Unią Europejską. Ławrow atakował Brukselę za rzekomą "wojnę hybrydową" i "antyrosyjski kurs zamorskiego (amerykańskiego - red.) hegemona". Zarzucił też UE, że "działa na szkodę interesów i dobra własnych obywateli". - Będziemy nadal współpracować z nielicznymi Europejczykami, którzy cenią sobie przyjaźń z Federacją Rosyjską. Nie będziemy współpracować z rusofobami - zaznaczył szef MSZ Rosji.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Dalej rozmowa zaczęła dotyczyć Stanów Zjednoczonych. Według Ławrowa stosunki z USA są "w opłakanym stanie". - Stosunki są praktycznie zamrożone z winy Waszyngtonu. Budując dialog, kierujemy się zasadą wzajemności. Działamy na zasadzie "oko za oko", ale niekoniecznie symetrycznie. Teraz nie będziemy podejmować żadnych inicjatyw, w tym dotyczących wzajemnych gwarancji bezpieczeństwa. Poczekajmy, aż Waszyngton dojrzeje do uświadomienia sobie niższości swojego obecnego kursu i braku alternatywy dla budowania z nami stosunków na zasadzie wzajemnego szacunku, równości, z obowiązkowym uwzględnianiem słusznych interesów Rosji - powiedział kremlowski minister.
- Prowadzony przez USA konfrontacyjny kurs antyrosyjski staje się coraz ostrzejszy i bardziej wszechstronny - twierdził dalej Ławrow. Dalej kontrowersyjnie stwierdził, że Stany Zjednoczone miały rzekomo planować "zamach" na władze w Moskwie. - Tam jacyś "nienazwani urzędnicy" z Pentagonu faktycznie grozili Kremlowi "ciosem dekapitacyjnym", ale w rzeczywistości jest to groźba fizycznej eliminacji głowy państwa rosyjskiego. Jeśli takie idee faktycznie ktoś knuje, to ten ktoś powinien bardzo dokładnie przemyśleć możliwe następstwa takich planów - przekazał szef MSZ Rosji.
Warto podkreślić, że wszystkie wypowiedzi polityków związanych z Władimirem Putinem mają charakter propagandowy i służą celom Kremla, który chce przekonać swoich obywateli o wrogości Zachodu czy konieczności prowadzenia wojny w Ukrainie. Większość z tych propagandowych twierdzeń nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość.