Jak podają rosyjskie media, do incydentu doszło w niedzielę 25 grudnia w kawiarni "Ludmiła" w Woroneżu - miejscowości oddalonej od Moskwy o około 500 kilometrów. Do lokalu próbował dostać się "mobik", czyli żołnierz zmobilizowany na wojnę w Ukrainie. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu, gdy nagle wyjął z kieszeni granat.
W pewnym momencie żołnierz, który mieszkał w pobliskich koszarach, odbezpieczył granat. Wówczas w lokalu znajdowało się 30 osób. Obsługa sali, na którą powołuje się portal novostivoronezha.ru, nie wpuściła pijanego wojskowego do środka. Znajdujący się nieopodal kolega mężczyzny wyprowadził go na parking.
Wtedy też rejestruje ich kamera monitoringu. Na nagraniu widać dwóch mężczyzn, którzy chodzą po parkingu przy kawiarni. Jeden z nich trzyma w ręku przedmiot. Po chwili obaj odchodzą na bok. Z relacji świadków wynika, że mężczyźni próbowali włożyć zawleczkę z powrotem do granatu. Gdy to się nie udało, wrzucili granat do śmietnika.
Niedługo potem kamera zarejestrowała wybuch. W wyniku eksplozji włączyły się alarmy w pobliskich samochodach. W wydarzeniu tym ranna została jedna osoba.
Sprawę bada rosyjski Wojskowy Komitet Śledczy. Na początku śledczy zamknęli kwatery zmobilizowanych w Woroneżu żołnierzy. Teraz funkcjonariusze będą sprawdzali, jaki był powód tego, że żołnierz wyniósł z jednostki granat i dlaczego nie dopilnowano kradnącego sprzęt wojskowy "mobika".