Jak przekazała Associated Press, we wtorek USAwysłały w pobliże Półwyspu Koreańskiego bombowce B-52 zdolne do przenoszenia broni jądrowej oraz zaawansowane myśliwce F-22, które razem z wojskiem Korei Południowej wzięły udział w manewrach wojskowych.
Ministerstwo obrony Korei Południowej poinformowało, że manewry myśliwców i bombowców były częścią porozumienia mającego na celu ochronę Korei Południowej wszelkimi dostępnymi środkami, w tym bronią jądrową. Ćwiczenia odbyły się na południowy zachód od wyspy Jeju.
We wtorek siostra przywódcy Korei Północnej zapewniła, że jej kraj jest gotowy do testowego wystrzelenia międzykontynentalnego pocisku balistycznego po normalnej trajektorii. Jak zaznaczył CNN, aby koreański pocisk trafił w terytorium USA, rakieta musiałby obrać znacznie płytszy tor lotu i płytszy kąt ponownego wejścia w atmosferę.
W oświadczeniu przekazanym przez Koreańską Centralną Agencję Informacyjną (KCNA), Kim Jo Jong przekazała, że testy przeprowadzono prawidłowo, a ich wyniki są znane opinii publicznej.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Zdaniem koreańskiej agencji test rakietowy dał "gwarancję rozwoju kolejnego systemu broni strategicznej nowego typu". - Nasz naród bez względu na koszty pozostanie nieugięty w projekcie rozwoju satelity rozpoznawczego - zadeklarowała Kim Jo Jong.
Przypomnijmy, Korea Północna wystrzeliła w niedzielę dwie rakiety balistyczne. Pociski spadły do morza u wschodnich wybrzeży Półwyspu Koreańskiego.
Według japońskiego ministerstwa obrony, rakiety wzniosły się na wysokość 550 km i spadły w odległości 250 km od miejsca startu. Pociski wystrzelono trzy dni po tym, gdy w Korei Północnej przeprowadzono próbę silnika rakietowego na paliwo stałe. Obserwował ją dyktator Kim Dzong Un.
Zdaniem specjalistów, nowy silnik może posłużyć do zbudowania szybszych i bardziej mobilnych rakiet balistycznych. Mimo międzynarodowych sankcji Pjongjang przeprowadził w tym roku wyjątkowo dużo prób rakietowych.