"Kanye West jest największym gównem na ziemi. Cytujcie mnie" – pisała jeszcze w 2009 roku wokalistka Pink. To było wiele lat, zanim raper – znany również jako Ye – zaczął bratać się z Donaldem Trumpem; ogłosił, że demokraci zmuszają czarnoskórych Amerykanów do aborcji; stwierdził, że niewolnictwo było wyborem; prześladował nowego partnera żony i w końcu wychwalał Hitlera.
Było to natomiast tuż po tym, jak West podczas MTV Video Music Awards wkroczył na scenę w trakcie przyznawania nagrody Taylor Swift, odebrał jej mikrofon i oznajmił, że statuetkę powinna była dostać Beyoncé. To był prolog do wieloletniego sporu na linii Swift–West, w którym media – jak się później okazało niesłusznie – często stawały po stronie rapera.
W ostatnich dniach organizacja StopAntisemitism po głosowaniu online przyznała Ye tytuł "Antysemity Roku". To efekt tego, co opinia publiczna widzi mniej więcej od jesieni. Na początku października Kanye stwierdził, że inny raper – Puff Daddy – jest kontrolowany przez Żydów. Krótko później napisał na Twitterze, że zamierza wyrządzić Żydom krzywdę, i jednocześnie stwierdził, że nie może być antysemitą, bo czarni tak naprawdę są Żydami. W kolejnych dniach West był gościem programów telewizyjnych, w których wygłaszał antysemickie stwierdzenia i szerzył różnego rodzaju teorie spiskowe, w związku z czym programy zostały znacznie wyedytowane lub w ogóle ich nie wyemitowano.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jeszcze w październiku współpracę z raperem zerwały m.in. "Vogue", Balenciaga, GAP i Adidas. Ta ostatnia firma przez kilkanaście lat produkowała buty Yeezy we współpracy z Kanyem, ale to Adidas posiada pełnię praw do marki.
W listopadzie West był gościem Donalda Trumpa w posiadłości Mar-a-Lago. Do byłego prezydenta przyjechał m.in. z Nickiem Fuentesem, białym suprematystą, który neguje Holokaust. Jak mówił później Trump, raper zaproponował, żeby wspólnie kandydowali w wyborach w 2024 roku – Trump w roli kandydata na wiceprezydenta. Ta propozycja nie została przez biznesmena entuzjastycznie przyjęta.
W grudniu puściły już wszystkie hamulce. W rozmowie ze skazanym za kłamstwa na temat strzelaniny w Sandy Hook Alexem Johnsem Kanye oświadczył, że "kocha Żydów, ale kocha też nazistów". Mówił również, że "lubi Hitlera", "jest nazistą", "kocha wiele rzeczy związanych z Hitlerem". Jakich? Ye stwierdził – niezgodnie z prawdą – że dyktator wymyślił m.in. autostrady i mikrofony. Dodał, że dane o zamordowaniu sześciu milionów Żydów przez Hitlera są nieprawdziwe.
W kolejnym wywiadzie ocenił, że Żydzi powinni dziś "wybaczyć Hitlerowi" i powtarzał to, co mówił dotąd niemal w każdym wystąpieniu medialnym – że Żydzi "kontrolują" media i politykę. Zaczął również podważać to, że cierpi na zaburzenie afektywne dwubiegunowe, bo miała to być "błędna diagnoza żydowskiego lekarza".
Opinia publiczna śledzi eskalujące zachowania Westa od trzech miesięcy, ale wszystko wskazuje na to, że dotąd tylko skutecznie ukrywał swoje prawdziwe poglądy. Dziennikarze w ostatnich miesiącach wspominali o "historii podziwiania Hitlera" czy o tym, że Kanye czytał "Mein Kampf" już około 2018 roku. Dziennikarze "Rolling Stone" w kilku źródłach potwierdzili natomiast, że obsesja Westa na punkcie nazistów i Hitlera zaczęła się znacznie wcześniej. Miało to być sekretem znanym jedynie w najbliższym kręgu rapera od niemal 20 lat.
Źródła magazynu poinformowały, że West inspirował się propagandą nazistowską – miał wykorzystywać taktyki Hitlera i Goebbelsa w tworzeniu własnej medialnej strategii. Na porządku dziennym miało być też inicjowanie rozmów o nazistach podczas nagrywania jego pierwszej płyty w 2003 roku. Raper miał z zaskoczenia pytać współpracowników i kadrę menadżerską wytwórni np. o to, co myślą o Holokauście.
"Dopóki West nie otrzymał satysfakcjonującej go odpowiedzi – mającej zawierać jakiś rodzaj uznania dobrych czynów lidera nazistów – naciskał na ludzi, aż otrzymał potwierdzenie swoich poglądów" – relacjonowało źródło "Rolling Stone". Jeden z byłych współpracownik dodał, że kiedy West uznał daną osobę za godną zaufania, zaczynał swoją "ewangelizację" na temat Hitlera i nazistów. Mówił też o chęci posiadania kontroli nad ludźmi i o tworzeniu armii.
Tylko jeden z rozmówców "Rolling Stone", który znał rapera w tamtym czasie, przyznał, że mu się sprzeciwił. Pozostali mieli obawiać się zwolnienia.
Rozmówca, który pracował z Westem w 2015 roku, miał z kolei usłyszeć od niego, że Hitler był "geniuszem marketingu". Rok później nawiązanie do Hitlera pojawiło się w jednej z piosenek rapera, jednak ostatecznie fragment ten zmieniono.
W 2018 roku West udzielił wywiadu plotkarskiemu portalowi TMZ, w którym padły słynne słowa o niewolnictwie. Występujący pod nazwiskiem dziennikarz Van Lathan Jr pracował w tym czasie w portalu i przyznał teraz, że raper mówił w rozmowie, iż kocha Hitlera i nazistów, ale wywiad ostatecznie ocenzurowano przed publikacją.
Bliscy współpracownicy Westa twierdzą również – taką informację podało też CNN – że w tym samym roku chciał zatytułować swój ósmy album "Hitler".
– Nie powinno się machać ręką na takie zachowania, bo "Kanye tak ma". To jest osoba, która celowo stosuje manipulacje i propagandę rodem z nazistowskich podręczników, by gromadzić władzę i wpływy – i całkiem poważnie – startować w wyborach na prezydenta USA – uważa jeden z dawnych współpracowników Westa.
Niestety przez prawie 20 lat nikt nie zdecydował się na poważnie przeciwstawić raperowi. Co więcej, kryto jego nieakceptowalne antysemickie poglądy i nazistowskie sympatie, pozwalając mu na dojście do ogromnej sławy.
Mimo wszystkiego, co robił i mówił w mijającym roku, Kanye nadal znajduje się w pierwszej piątce najczęściej słuchanych artystów w Stanach Zjednoczonych, a zanim został zbanowany, miał na Twitterze ponad 30 mln obserwujących. To dwukrotnie więcej niż wszystkich Żydów na świecie.