- Rosjanie szkolą około 200 tysięcy nowych żołnierzy. Nie mam wątpliwości, że znów pomaszerują na Kijów - stwierdził w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Economist" Walerij Załużny, naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy. - Mobilizacja zadziałała. To nieprawda, że ich problemy są aż tak straszne, że ci ludzie nie będą walczyć. Będą walczyć. Car mówi im, że mają iść do walki i oni idą - mówił.
Z kolei minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow spodziewa się w lutym "kolejnej fali rosyjskiej ofensywy".
Użytkownik Twittera podpisany jako Jay in Kyiv napisał w piątek, że "Ukraina walczy dziś z czasem, aby zdobyć broń przed nadchodzącą lutową rosyjską ofensywą na Kijów", w której rzekomo miałoby wziąć udział "około 300 tysięcy [zmobilizowanych żołnierzy] z Białorusi i Donbasu". Ocenił, że "bez pokaźnych czołgów, artylerii i mnóstwa amunicji, wszystko może być stracone".
Na tweet odpowiedział stanowczo Ben Hodges, były dowódca sił lądowych USA w Europie, emerytowany generał broni.
Wątpię, żeby Rosja była w stanie zebrać tak duże siły w tym przedziale czasowym, a przynajmniej nie jakkolwiek jakościowe. Ostatnia częściowa mobilizacja była rozpier****m. Wyolbrzymianie potencjału nowych rosyjskich ofensyw daje paliwo tym, którzy szukają powodów, by nie kontynuować wsparcia dla Ukrainy
- napisał wojskowy.
W artyleryjskim i rakietowym ataku rosyjskich wojsk na Chersoń zginęła jedna osoba - informuje ukraińska armia. Ofiara to 36-letni mężczyzna, który w chwili ataku jechał samochodem. Poważnie ranna została 70-letnia kobieta - przebywa w szpitalu. Rosjanie ostrzelali także dom opieki dla osób starszych w wiosce pod Chersoniem.
Ukraińskie wojska wyzwoliły miasto spod rosyjskiej okupacji 11 listopada. Od tej pory jest ono regularnie ostrzeliwane przez Rosjan z drugiego brzegu Dniepru.