W Ukrainie ogłoszono alarm lotniczy na dużą skalę. Grupa obserwacyjna "Białoruski Hajun" zarejestrowała start dwóch rosyjskich myśliwców z lotniska w Baranowiczach na Białorusi - pisze "Ukraińska Prawda". W niebo wzbiły się również dwa rosyjskie MiG-i - potencjalne nośniki hipersonicznych pocisków Kindżał - oraz Ił-76 A-50U.
Ukraiński sztab generalny wyjaśniał wcześniej, że każdy wylot MiG-31 wiąże się z koniecznością ogłoszenia alarmu lotniczego w całym kraju. Istnieje bowiem ryzyko, że może on wystrzelić pociski w dowolne miejsce na terytorium Ukrainy.
Jak wskazuje "Ukraińska Prawda", samolot A-50 jest maszyną wczesnego ostrzegania. Służy on do wykrywania, śledzenia i określenia lokalizacji celów powietrznych lądowych i morskich. Taki samolot może wykrywać, w którym miejscu zlokalizowane są systemy ochrony powietrznej. W konsekwencji Rosja może je zniszczyć i osłabić tym samym obronę Ukrainy.
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
W piątek Rosjanie przeprowadzili kolejny zmasowany atak na terytorium Ukrainy. Wystrzelili rakiety w ukraińską infrastrukturę energetyczną. Łącznie miało ich być aż 98. Wiele z nich udało się zniszczyć dzięki ukraińskiej obronie przeciwlotniczej. Nie udało się jednak uniknąć bardzo dużych strat. Zginęły co najmniej cztery osoby, w tym półtoraroczne dziecko.
Rosjanie nadal niszczą cywilną infrastrukturę. W piątek w tym celu ostrzelali aż 35 miejscowości po obu brzegach Dniepru, m.in. Chersoń, Nikopoł i Antoniwkę.
W nocy z piątku na sobotę w obwodzie biełgorodzkim w Rosji doszło do kilku wybuchów - informowała ukraińska agencja Ukrinform, powołując się na rosyjskie media społecznościowe. Do eksplozji miało dojść również na okupowanym przez Rosjan Krymie. Więcej informacji na ten temat: