Walki toczące się dotychczas na przedmieściach Bachmutu od kilku dni toczą się już wśród jego zabudowań. Na razie są to skrajne przedmieścia w postaci domów jednorodzinnych, ale jednak jest to już teren zabudowany, a nie pola, nieużytki i tereny przemysłowe. Postęp Rosjan jest ewidentny. Sytuacja ukraińskich obrońców tego strategicznego miasta w Donbasie jest bardzo ciężka.
Na razie nie ma jednak mowy o jego upadku czy ewakuacji. Kierunek rozwoju wydarzeń pozostaje jednak nieubłagany. Każdy kolejny tydzień to niewielkie i okupione wielkimi stratami, ale jednak postępy Rosjan. Aktualnie dotarli do zabudowań na wschodnim skraju miasta. Do centrum jeszcze daleko i po drodze jest dolina niewielkiej rzeki Bachmutki. W tempie dotychczasowych postępów to nawet miesiące walk.
Sytuacja w samym Bachmucie. Widać, gdzie Rosjanie dotarli do skraju miasta Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Dodatkowo Rosjanie atakują na północ i południe od miasta, starając się je oskrzydlić i zapewne w dalszej perspektywie zablokować główne drogi zaopatrzeniowe Ukraińców dochodzące do Bachmutu od zachodu i północnego zachodu. Na północy zwiększyli presję na mniejsze miasto Sołedar, do którego skraju dotarli jeszcze wczesną jesienią, ale od tego czasu w ogóle nie ruszyli naprzód. Na razie dalej im się to nie udaje. Inaczej ma się sprawa kilka kilometrów dalej na północ, gdzie Rosjanom udało się wedrzeć do wsi Jakowliwka, którą w zależności od źródła kontrolują już w całości albo w znacznej części. Okrążenie Bachmutu od południa jak na razie idzie im gorzej, bo po dużych postępach na przełomie listopada i grudnia teraz znów utknęli i ponoszą duże straty. Głównie od ognia ukraińskiej artylerii.
Sceneria walk miejskich. Bachmut, koniec listopada
Ukraińcy przeprowadzają lokalne kontrataki i miejscami udaje im się nawet zadać Rosjanom poważne straty oraz wyrzucić ich z zajętych pozycji. Tak się stało między innymi na samym południowo-wschodnim skrawku Bachmutu, gdzie napastnicy zdołali na krótko dotrzeć do zabudowań. Zostali jednak potem wybici, a ich pozycję zajęli żołnierze z ukraińskiego legionu międzynarodowego. Jednak ogólnie to Rosjanie postępują naprzód, nie zważając na straty. Ukraińskie źródła w ostatnich dniach zaczęły pisać, że choć sytuacja ciągle jest ciężka, to widać pewne oznaki stabilizacji.
Drugi punkt ciężkości rosyjskich ataków to również niezmiennie rejon Doniecka. Raz po razie są tam ponawiane uderzenia, zwłaszcza w rejonie Awdijiwki i Marinki. To drugie jest już zrujnowaną pustynią, której fragmenty przechodzą z rąk do rąk. Walki od tygodni toczą się w centrum miasta i ciągle nie mają zdecydowanego zwycięzcy. Rosjanie próbują obchodzić najsilniejsze punkty oporu Ukraińców i regularnie są informacje o atakach na kolejne niewielkie miejscowości na tym odcinku frontu, ale zazwyczaj bez większych efektów. Rosjanie ostatnio skupiają się szczególnie na terenach wprost na zachód od Doniecka. Być może ich celem jest odrzucić Ukraińców dalej od teraz nieużywanej linii kolejowej Donieck-Mariupol/Melitopol. Jej uruchomienie bardzo poprawiłoby sytuację logistyczną rosyjskich wojsk na Zaporożu i Krymie. Jednak front jest na długim odcinku tylko 10 kilometrów od niej, co czyniłoby pociągi narażonymi na ukraiński ostrzał.
Rejon Doniecka. Wspomnianą linię kolejową widać biegnącą na wschód od linii frontu na południe od miasta Fot. Miliatryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Na północ od Bachmutu ku granicy z Rosją sytuacja pozostaje zasadniczo stabilna. Ukraińcy ciągle wywierają zwiększoną presję na silne rosyjskie pozycje obronne w rejonie miasta Kreminna. Wielkich postępów jednak nie widać. Informacje nie są jednoznaczne, ale być może są już w miejscowości Czerwonopopiwka, która osłania Kreminną od północy. Raczej nie ma jednak jeszcze mowy o pełnej ukraińskiej kontroli nad nią. Na reszcie tego odcinku frontu raz po razie mają miejsce ataki i kontrataki. Obie strony relatywnie niewielkimi siłami testują obronę przeciwnika i okładają się artylerią. Nie widać jednak żadnych działań na szeroką skalę.
Niemieckie armatohaubice samobieżne PzH2000 gdzieś na wschodzie Ukrainy
Takowych nie widać na razie też na drugim krańcu frontu, na Zaporożu. Dzieje się tam mniej więcej to samo, choć mniej intensywnie. Lokalne potyczki, wymiana ognia artylerii. To, co jednak nietypowe, to wyraźne zwiększenie ukraińskich ataków na rosyjskie zaplecze w tym rejonie. Pisaliśmy już o wysadzeniu jednego z mostów w rejonie Melitopola i uderzeniach precyzyjnymi rakietami. Może to być wstęp do jakichś poważniejszych działań Ukraińców, co niedwuznacznie zasugerował w wywiadzie dla tygodnika "The Economist" generał Walerij Załużny, ukraiński Szef Sztabu Generalnego.
Rejon walk Kreminne-Bachmut. Tę pierwszą miejscowość widać mniej więcej w połowie mapy. Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Według pierwszego żołnierza Ukrainy kolejna duża operacja ukraińskiego wojska już się rozpoczęła, ale na razie nie jest to oczywiste i nie jest powszechnie dostrzegana. Mówił też, że wojsko Ukrainy musi pokonać 85 kilometrów i dotrzeć do Melitopola, bo to uczyni Krym bardzo trudnym do utrzymania przez Rosjan. Nie mówił wprost, że to jest aktualnym celem, ale można to tak zrozumieć. Zintensyfikowane uderzenia na rosyjskie zaplecze na Zaporożu mogą być tą pierwszą fazą operacji, mającą na celu osłabienie przeciwnika przed ruszeniem naprzód wojsk lądowych.
Takie "zmiękczanie" Rosjan może jednak trwać tygodnie. W przypadku walk o Chersoń atakowanie ich zaplecza zaczęło się na dobre pod koniec lipca i trwało miesiąc, zanim ruszył atak lądowy. Finał operacji wyzwalania obwodu chersońskiego miał miejsce dopiero na początku listopada. Ponad trzy miesiące później od pierwszych poważnych uderzeń artyleryjskich.
Nie jest też wykluczone, że generał mówił o tym, co się dzieje w rejonie Kreminnej. Na razie są to działania na ograniczoną skalę, ale jeśli przyniosą powodzenie i pozwolą tam przebić główną rosyjską linię obrony, to sytuacja może się stać dynamiczna za sprawą rzucenia w tę wyrwę trzymanych w odwodzie oddziałów. Jak zwykle, czas pokaże.
Wywiad z generałem Załużnym jest ciekawy również z powodu tego, co mówił ogólnie o kierunku, w jakim zmierza wojna. Wyraźnie podkreślał, że jego priorytetem jest teraz szykowanie jak największych sił na początek następnego roku i kurczowa obrona terenu, bo łatwiej go bronić niż potem odbijać. W jego ocenie Rosjanie w sposób przemyślany budują obecnie nowe siły liczące około 200 tysięcy ludzi, składające się głównie ze zmobilizowanych, których zadaniem będzie przeprowadzić poważną ofensywę w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Ich celem może być między innymi ponownie Kijów. I to szykowanie się na tę ewentualność ma być dla Załużnego obecnie kluczowe. Nawet za cenę nieudzielania dużego wsparcia obrońcom takich miejsc jak Bachmut.
Ostrożny ton wywiadu z generałem Załużnym powielał inny wywiad "The Economist" z kluczowym ukraińskim wojskowym, dowódcą Wojsk Lądowych generałem Ołeksandrem Syrskim. On również wypowiadał się raczej ostrożnie i bez żadnego hurraoptymizmu. - Rosjanie nie są idiotami. Nie są słabi. Każdy, kto ich nie docenia, może szykować się na porażkę - stwierdził.
Obie rozmowy wskazują na bardzo ostrożną i realistyczną postawę najważniejszych ukraińskich wojskowych. Można z nich wywnioskować, że niezależnie od tego, co się będzie działo w najbliższych tygodniach i nawet jeśli Ukraińcy przeprowadzą jakiś udany atak na Melitopol, to kluczowe znaczenie będzie miało to, co się stanie, kiedy do akcji wejdą tworzone właśnie rosyjskie siły drugiego rzutu. Wówczas walki mogą mieć wyjątkową intensywność i zadecydować o finale wojny. Można jednak spokojnie założyć, że Ukraińcy nie będą pasywnie czekali na nieuniknione.