Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę 11 grudnia, około 14:30 czasu lokalnego. Na przedmieściach Birmingham w miejscowości Solihull pod dziećmi bawiącymi się na zamarzniętej tafli jeziora załamał się lód. Świadkiem tego zdarzenia był dziesięcioletni Jack Johnson, który rzucił się na ratunek chłopcom. Ciotka bohaterskiego dziesięciolatka wspomina, że chłopiec nawet ich nie znał, a mimo to poświęcił życie, ratując obce dzieci.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Ciotka tragicznie zmarłego dziesięcioletniego Jacka na swoim Facebooku opublikowała wpis, w którym poinformowała, że jej siostrzeniec zginął, starając się ratować inne dzieci. "Mój siostrzeniec zobaczył, że jeden (z chłopców) znalazł się pod lodem. Pobiegł i próbował ich uratować. Jesteśmy załamani tym, że zginął. Próbował uratować trzech chłopców, których nawet nie znał. Ale to go po prostu podsumowuje, był niesamowity" - napisała na swoim profilu Charlotte McIlmurray.
Do dzieci, pod którymi załamał się lód w Babbs Mill Park została wezwana pomoc. Niestety przybyłe na miejsce służby nie zdołały uratować ośmiolatka i 11-latka, a także bohaterskiego Jacka Johnsona. Czwarty z wyciągniętych z wody chłopców został przetransportowany do szpitala. Sześciolatek w stanie krytycznym walczy o życie.
BBC informuje, że przeszukiwania jeziora trwały przez cały wtorek 13 grudnia, ale policja podkreśliła, że nie ma żadnych sugestii, że ktoś jeszcze zaginął. Miejscowa społeczność nie może otrząsnąć się z tragedii, która wydarzyła się w niewielkim mieście. W miejscu tragedii wieczorami zbierają się żałobnicy, którzy organizują czuwanie przy świecach oraz składają w kwiaty i pluszaki w hołdzie zmarłym dzieciom.