Agencja Reutera podała informacje pochodzące od pakistańskiej armii, która twierdzi, że siły chroniące afgańskiej granicy otworzyły "niesprowokowany i masowy ogień z ciężkiej broni, w tym artylerii i moździerzy, do ludności cywilnej". Do sytuacji, w której zginęli pakistańscy cywile i afgański żołnierz doszło na przejściu granicznym Chaman. Łączy ono zachodnią prowincję Beludżystan w Pakistanie z południową prowincją Kandahar w Afganistanie.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Pakistańskie wojsko poinformowało o śmierci sześciu cywili i siedemnastu osobach rannych w wyniku afgańskiego ostrzału. Użycie broni przez Afganistan sprowokowało Pakistańczyków do odwetu. Oświadczenie w tej sprawie wydał premier kraju Shehbaz Sharif, który poinformował, że zabójstwa "zasługują na najostrzejsze potępienie" a "tymczasowy rząd Afganistanu powinien dopilnować, aby takie incydenty się nie powtórzyły"- podała Agencja Reutera.
Haji Zahid, rzecznik gubernatora Kandaharu przekonuje jednak, że wina leży po stronie sił pakistańskich, które sprzeciwiły się budowie nowego punktu kontrolnego po afgańskiej stronie granicy. Reuters informuje, że właśnie to, zdaniem Afgańczyków, miało doprowadzić do dwugodzinnej strzelaniny, w wyniku której, jak podał rzecznik policji w Kandaharze, zginął jeden afgański żołnierz, a 10 osób, w tym trzech cywilów, zostało rannych.
Spór na granicy pomiędzy Pakistanem a Afganistanem trwa od dziesięcioleci. Portal rp.pl przytacza informację, że podobna sytuacja miała miejsce zaledwie miesiąc temu. Wtedy, po niemal bliźniaczym starciu, przejście Chaman zostało zamknięte na kilka dni. W październiku z kolei to samo przejście było zamknięte przez kilka tygodni przez stronę pakistańską z powodu zagrożeń bezpieczeństwa oraz sporów dotyczących takich kwestii jak COVID-19, czy ważność afgańskich dokumentów upoważniających do podróży.