Jak podaje Ukraińska Prawda w niedzielę 11 grudnia, w graniczącym z Ukrainą Kursku wydano zakaz wystrzeliwania fajerwerków. Puszczanie sztucznych ogni zostało wstrzymane na prawie dwa miesiące. "Aby nie straszyć Rosjan" - pisze portal.
"Postanowiliśmy zakazać sprzedaży i uruchamiania fajerwerków w obwodzie kurskim od 12 grudnia do końca stycznia. Wynika to z konieczności zapewnienia bezpieczeństwa i spokoju mieszkańcom Kurska. W regionie utrzymuje się 'żółty poziom' zagrożenia terrorystycznego, a wszystkie nasze działania mają na celu zapobieganie popełnianiu aktów terrorystycznych w regionie" - napisał na Telegramie gubernator obwodu kurskiego Roman Starowojt. Polityk dodał, że "liczy na zrozumienie i odpowiedzialną postawę mieszkańców" i podkreślił: "Podejmiemy wszelkie niezbędne działania w celu wdrożenia ustanowionego zakazu".
Więcej aktualnych wiadomości dotyczących wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
W Rosji narasta strach przed dojściem frontu do obwodów graniczących z Ukrainą. Jak poinformował w tym tygodniu portal Meduza, w obwodach biełgorodzkim i kurskim tworzone są oddziały obrony terytorialnej. Wcześniej w miastach leżących wzdłuż ukraińskiej granicy lokalna administracja poleciła przygotować schrony.
W obwodzie biełgorodzkim oddziały obrony terytorialnej tworzą ochotnicy. "Do batalionów mogą wstępować ludzie niezdolni do służby wojskowej, którzy chcą bronić swojego domu i swojej ojczyzny" - tak portal Meduza cytuje wypowiedź gubernatora Wiaczesława Gładkowa. Podobne oddziały powstają również w obwodzie kurskim.
Rosyjscy komentatorzy niezależni podkreślają, że Rosjanie mają wojnę coraz bliżej swoich domów. Jak tłumaczą, najpierw cynkowe trumny zaczęły docierać do niemal każdej miejscowości w Rosji. Później codziennie słyszeli o atakach na tyły ich wojsk, gdzie płonęły składy amunicji, magazyny paliw i bazy transportowe, a teraz drony-kamikadze zaczęły spadać na ich lotniska wojskowe, niszcząc samoloty i zabijając personel.