Według śledczych, członkowie ruchu Obywatele Rzeszy stworzyli struktury podobne do administracji publicznej, nabywali sprzęt, brali udział w szkoleniach strzeleckich. Utworzyli zbrojne ramie organizacji, rekrutowali byłych żołnierzy, chcieli też przyjąć policjantów. W listopadzie miało się odbyć "poufne spotkanie", w czasie którego próbowali werbować 15 osób. "Spiegel" podkreśla, że do organizacji miał należeć przynajmniej jeden czynny żołnierz Bundeswehry.
"Spiegel" zaznacza, że w skład grupy wchodzili także przedstawiciele innych zawodów, m.in. kucharz, pilot, tenor i doktor prawa. "Grupa miała też bliski związek z dwoma jasnowidzami, którzy mieli zweryfikować rzetelność potencjalnych towarzyszy broni i którzy również zostali oskarżeni" - dodaje.
Gazeta podaje również, że w czasie przeszukań służby znalazły m.in. miecze, noże, pistolety kalibru 9 mm, paralizatory i noktowizory. Śledczy mieli zabezpieczyć również około 130 tys. euro w gotówce oraz znaczną ilość złota i srebra.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Przewodnią rolę w ruchu Obywatele Rzeszy miał odgrywać członek starego niemieckiego rodu szlacheckiego, książę Heinrich XIII. P. R. Jak opisuje "Die Welt", został on wybrany na przewodniczącego "Rady" - centralnego organu Obywateli Rzeszy. Według planów organizacji arystokrata miał stanąć na czele Niemiec po dokonaniu przewrotu w państwie.
Agencja Reutera podała za niemiecką prokuraturą, że mężczyzna kontaktował się z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej. Miała ona stanowić "główny kontakt" w negocjacjach nad nowym porządkiem państwowym w Niemczech. Prokuratura podkreśliła, że nie ma dowodów, by wspomniani rosyjscy przedstawiciele pozytywnie zareagowali na prośby podejrzanego. Do sprawy odniósł się Kreml. Rosyjskie władze przekonują, że nie ma mowy o żadnym zaangażowaniu Rosji w działalność grupy. - Wydaje się, że to wewnętrzne sprawy Niemiec - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.