"W tym tygodniu Kijów pokazał, że może przeprowadzać ataki dalekiego zasięgu bez zachodniego sprzętu" - pisze w swoim artykule "Financial Times", odnosząc się do niedawnych eksplozji w bazach lotniczych na terenie Rosji.
Do pierwszego ataku doszło w lotniczej bazie wojskowej w okolicach miasta Engels, w obwodzie saratowskim. Eksplozja drona raniła dwie osoby i uszkodziła dwa bombowce strategiczne Tu-95. W bazie lotniczej w okolicach Riazania eksplodowała cysterna z paliwem. W pożarze zginęły trzy osoby. Później lokalna administracja poinformowała o pożarze magazynów paliwowych w okolicach Kurska.
Informatorzy "FT" twierdzą, że ataki na rosyjskie obiekty to część nowej taktyki. Ma ona na celu zakłócenie planowania działań wojennych przez Rosję oraz "wstrząśnięcie opinią publiczną poprzez pokazanie, że nigdzie nie jest bezpieczne". - Ataki są powtarzalne. Nie mamy ograniczeń co do odległości i wkrótce będziemy mogli dotrzeć do wszystkich celów w Rosji, w tym na Syberii - powiedział dziennikarzom anonimowy doradca ds. obronności w ukraińskim rządzie. - W Ukrainie wiemy, jak trudno jest bronić się przed tego rodzaju atakami lotniczymi. Wkrótce Rosja również nie będzie miała bezpiecznych stref - dodał.
"Financial Times" podkreśla, że władze Ukrainy publicznie nie przyznały się do ataków, co jest typowe dla specjalnych operacji przeprowadzanych przez Kijów. Ostatnie działania wyróżnia jednak zasięg oraz fakt, że ataków nie powstrzymała rosyjska obrona przeciwlotnicza. Wcześniej uderzenie w bazy wojskowe na terenie Rosji uważano za niemożliwe.
- Te ataki na pewno sprawią, że Rosjanie staną się mniej pewni siebie. Będą musieli pomyśleć o tym, w jaki sposób rozdysponować siły wojskowe i je zabezpieczać. Rosjanie będą wątpić swoje zdolności do obrony strategicznych obiektów militarnych - powiedział w rozmowie z "FT" zachodni urzędnik zajmujący się obronnością.