Żołnierze Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych rozpoczęli w poniedziałek (5 grudnia) wspólne ćwiczenia wojskowe. Oba państwa chcą wzmocnić gotowość bojową w związku z potencjalnymi kolejnymi testami broni - w tym broni nuklearnej - przez Koreę Północną. Pjongjang skrytykował manewry wojskowe. Stwierdził, że to "prowokacja" i "dowód na wrogą politykę" Seulu i Waszyngtonu.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
W odpowiedzi na przygraniczne ćwiczenia Korea Północna poinformowała o wprowadzeniu alarmu bojowego w swoich wojskach. Z kolei żołnierzom władze nakazały wzmożoną obserwacje. Dowództwo armii poleciło też wystrzelenie kolejnej serii pocisków artyleryjskich do morza.
- Wróg musi natychmiast zaprzestać prowokacyjnych działań wojskowych w strefie w pobliżu linii frontu - powiedział w rozmowie z państwową agencją KCNA rzecznik północnokoreańskiej armii, na którą powołuje się agencja Reutera.
5 grudnia władze Korei Północnej podały, że wystrzeliły ponad 130 pocisków artyleryjskich do morza na swoim wschodnim i zachodnim wybrzeżu. Część z nich spadła w tzw. strefie buforowej w pobliżu granicy morskiej rozdzielającej oba państwa.
Strefa została określona w 2018 roku w ramach porozumienia o łagodzeniu napięć wojskowych na Półwyspie Koreańskim. Seul nazwał wystrzał pocisków złamaniem ustanowionych zasad.
Od 2019 roku Pjongjang nie wykazuje chęci udziału w negocjacjach denuklearyzacyjnych. W 2018 roku Pjongjang ogłosił moratorium na kolejne próby jądrowe. Zniszczono też część tuneli na poligonie Punggye-ri, co miało być gestem dobrej woli w związku z prowadzonymi wówczas rozmowami na temat denuklearyzacji. Dialog załamał się w 2019 roku.
Korea Północna dokonała w ostatnim czasie rekordowo dużej liczby testów rakietowych, tłumacząc je zagrożeniem ze strony Korei Południowej i USA. Co więcej, według analityków Pjongjang zakończył przygotowania do nowej próby jądrowej - siódmej z kolei.
Sprawa denuklearyzacji Korei Północnej wciąż pozostaje w impasie.