W poniedziałek doszło do wybuchów w bazach Engels w Saratowie i Dyagilevo w Riazaniu. Zginęło trzech żołnierzy, a pięciu zostało rannych. Uszkodzone dwa bombowce strategiczne Tu-95, które regularnie atakują Ukrainę.
Niedługo po eksplozjach Rosja rozpoczęła zmasowany atak z morza i powietrza na terytorium ukraińskie. Ukraina twierdzi, że zestrzeliła 60 z 70 nadlatujących pocisków, co stanowiłoby rekord w skuteczności jej systemów obrony powietrznej. Rosyjskie ministerstwo obrony podało z kolei, że trafiło w 17 celów.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Strona ukraińska nie skomentowała oficjalnie eksplozji. Na Twitterze sił powietrznych napisano tylko żartobliwie "co się stało?" i zamieszczono zdjęcia uszkodzonego sprzętu.
Sprawa jest zagadkowa, bo - jak pisał Maciej Kucharczyk z portalu Gazeta.pl - Engels jest ponad 600 kilometrów od najbliższego terytorium kontrolowanego przez Ukrainę. Nie wiadomo o żadnej broni o takim zasięgu, którą dysponowałoby ukraińskie wojsko.
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, przekazał, że Władimir Putin został poinformowany o wybuchach.