Samolot został zaprezentowany w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego na zakładach produkcyjnych firmy Northrop Grumman w kalifornijskim Palmdale. Wytoczono ją z hangaru przed zgromadzoną publiczność. Całe wydarzenie były planowane i zapowiadane od miesięcy. Miało charakter specjalnego wydarzenia wizerunkowego, zarówno dla USAF (lotnictwo wojskowe USA), jak i dla koncernu Northrop Gruman. Ostatni raz coś takiego wydarzyło się dokładnie w tym samym miejscu w 1988 roku, kiedy odtajniono i pokazano publicznie bombowiec B-2 Spirit.
B-21 otrzymał nazwę Raider. To oddanie hołdu załogom średnich bombowców B-25, które w 1942 roku przeprowadziły na poły samobójczy rajd bombowy na Japonię, startując z pokładu lotniskowca USS Hornet (nie lada wyczyn, który wymagał między innymi wymontowania prawie całego uzbrojenia obronnego). Od nazwiska ich dowódcy, ppłk. Jamesa Doolittle, nazywano ich Doolittle Raiders.
Historyczne zdjęcie z prezentacji B-2 w 1988 roku Fot. Goretexguy/Wikipedia CC BY SA 2.0
Wygląd B-21 nie jest wielkim zaskoczeniem. Już wcześniej prezentowano grafiki komputerowe zdradzające jej ogólny kształt. To ewolucja dotychczasowego najnowocześniejszego bombowca strategicznego, czyli B-2. Zachowano układ konstrukcyjny latającego skrzydła, który jest znakiem firmowym koncernu Northrop. Po raz pierwszy widać jednak szczegóły. Jest ewidentne, że choć ogólny wygląd jest podobny, to B-2 i B-21 się różnią. Kształt kadłuba tak naprawdę jest nieco inny, zwłaszcza w jego centralnej części. Zdjęcia z ceremonii potwierdzają, że istotnie zmieniono kształt wlotów powietrza do silników, które mają duże znaczenie w kontekście wykrywalności przez radary. Inny jest też kształt okien kokpitu. Według prezentowanych wcześniej grafik inny ma być też kształt końca kadłuba, ale tego akurat nie pokazano. Inny jest też kolor, zamiast standardowego czarnego - biały. Może to być jednak efekt tego, że po prostu nie zdążono nanieść docelowej powłoki ochronnej.
Na pewno bardzo różni się elektronika we wnętrzu, za sprawą gwałtownego postępu technologii od lat 80. B-2 ciągle są modernizowane, ale tworząc nowy układ od podstaw inżynierowie Northrop Grumann na pewno mogli rozwinąć skrzydła. Jak bardzo, tego najpewniej jeszcze długo się nie dowiemy. Koncern w swoich materiałach reklamowych twierdzi wręcz, że B-21 jest samolotem "szóstej generacji", w odróżnieniu od obecnie najnowocześniejszej piątej (np. F-35).
Ogólnie konstrukcja B-21 jest podporządkowana zasadom technologii stealth, czyli maksymalnego możliwego ograniczenia wykrywalności przez radary i systemy działające w podczerwieni, czyli wykrywające ciepło. Maszyna jest z założenia bombowcem strategicznym i jej podstawowym zadaniem będzie wykonywać ataki na najważniejsze i silnie bronione cele, w tym przy użyciu broni jądrowej. Udane wykonanie misji będzie głównie zależeć od pozostania niezauważonym, a nawet jeśli dojdzie do wykrycia, to na tyle mało widocznym dla systemów naprowadzania rakiet przeciwnika, aby ten nie był w stanie trafić B-21. Poza ograniczeniem widzialności oznacza to też na pewno rozbudowane systemy walki elektronicznej, ale to sprzęt niezmiennie trzymany w tajemnicy.
B-21 jest nieco mniejszy od B-2 i ma móc przenosić wyraźnie mniej uzbrojenia. Starszy bombowiec może unieść w swoich dwóch komorach bombowych około 20 ton. Dokładne możliwości B-21 nie są znane, ale na mniejsze rozmiary i masę wskazuje choćby lżejsze podwozie główne, składające się z dwóch podwójnych kół, a nie tak jak w B-2 dwóch poczwórnych. Rozpiętości nowego bombowca w metrach nikt nie podał i nikt nie mógł zmierzyć. Widocznie uznano, że w praktyce lepiej mieć mniejszą maszynę. Mniejszy udźwig broni ma się przekładać na dłuższy zasięg bez tankowania. Mniejsze rozmiary mogą się przełożyć na niższe koszty produkcji, a co za tym idzie możliwość zakupienia większej liczby maszyn. Jedną z podstawowych wad B-2 była ich cena, która w połączeniu z cięciem budżetu wojskowego po rozpadzie ZSRR doprowadziła do tego, że wyprodukowano ich tylko 20, choć zakładano ponad sto. W efekcie średnia cena jednego egzemplarza wyniosła niebotyczne dwa miliardy dolarów.
Pentagon nie chce powtórzyć tego błędu, wobec czego od początku programu B-21 jest kładziony nacisk na utrzymanie ambicji i kosztów w ryzach, aby móc zamówić dużą liczbę maszyn. Na razie mowa o co najmniej stu, ale wojskowi chcieliby mieć ich docelowo nawet dwa razy więcej. Zakładana cena ma wynosić około pół miliarda dolarów za egzemplarz, choć finalnie pewnie będzie to więcej. Northrop Grumman deklaruje, że B-21 mają być znacznie prostsze i tańsze w utrzymaniu niż B-2. Do tego łatwiejsze do modernizacji. Według deklaracji koncernu, oprogramowanie i elektronika B-21 są zbudowane zgodnie z filozofią otwartej architektury, czyli łatwe do szybkiego modyfikowania.
Zaprezentowany egzemplarz jest jednym z sześciu, które są obecnie w różnych stadiach budowy. To tak zwana seria wstępna, która ma posłużyć głównie do badań, testów i szkolenia. Pierwszy lot jest zaplanowany na początek 2023 roku. Zaprezentowana dzisiaj maszyna przeleci z Palmdale do bazy lotniczej Edwards, gdzie USAF ma swój główny ośrodek badawczy. Formalne osiągnięcie pełnej zdolności bojowej założono na gdzieś około 2030 roku. W praktyce USAF będzie miało B-21 zdolne wykonywać zadania bojowe wiele lat wcześniej, choć nie wykorzystując pełni zaplanowanych możliwości.
B-21 mają w pierwszej kolejności zastępować starsze B-1 Lancer. W drugiej B-2. Do 2050 roku w służbie mają być już tylko B-21 i głęboko zmodernizowane najstarsze B-52 Stratofortress, zaprojektowane w latach 50. Połączenie nowoczesnych, trudnowykrywalnych i drogich w eksploatacji maszyn XXI wieku oraz stosunkowo prostej i niskokosztowej ciężarówki dla amunicji, która nie może się zbliżać do poważnego przeciwnika.