Opozycja w Rosji określa Władimira Putina mianem "bunkrowego dziada". A to dlatego, że prezydent z obawy przed COVID-19 miał zaszyć się w bunkrze na dobre kilka, a może i kilkanaście miesięcy - tłumaczy Belsat. Dziennikarze rosyjskiego portalu Sobiesiednik przeprowadzili śledztwo dotyczące podziemnych kryjówek, z których może korzystać dyktator. Za ich budowę odpowiada Główny Zarząd Programów Specjalnych. Radziecka instytucja była odpowiedzialna za podziemną sieć w czasach zimnej wojny (1947-1991).
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Pandemia COVID-19 nie jest jedynym impulsem dla Putina do korzystania z bunkrów. Jak podaje portal Sobiesiednik, pod koniec marca pojawiło się realne ryzyko przekształcenia inwazji w Ukrainie w wojnę jądrową. "Samoloty specjalnego oddziału lotniczego 'Rosja' [samoloty rządowe - red.] stały się nadzwyczaj aktywne" - czytamy.
Co więcej, maszyna kursująca zwykle między Moskwą, Petersburgiem i Soczi, skierowała się do Jekaterynburga na Uralu i do Ufy. Inny rządowy samolot lądował w tym czasie w Jekaterynburgu i Magnitogorsku.
Śledczy doszukali się analogii między tymi kursami a doniesieniami z zamkniętego miasteczka wojskowego Mieżgorje w pobliżu góry Jamantau (pomiędzy Magnitogorskiem i Ufą). Były głosy, że już od roku trwają tam intensywne i tajne prace nad bunkrami prezydenta. Ponadto krótko przed atakiem Rosji na Ukrainę zaobserwowano kolumny ciężkiego sprzętu budowlanego, co również portal ocenia jako oznakę aktywizacji działań.
- Bunkry zaczęto budować w czasach sowieckich dla najważniejszych osób w państwie, ale ostatnio prace te się nasiliły. W Moskwie na pewno są schrony, na Uralu też, w rejonie Wołgi również. Wiele bunkrów połączonych jest tunelami, które rozchodzą się na dziesiątki kilometrów - mówił autor śledztwa i redaktor naczelny Sobiesiednika, Oleg Roldugin.
Pieniądze nie grają roli. Niektóre ze schronów znajdują się na głębokości około 200 metrów. "Koszt remontu windy w jednym z takich bunkrów wyniósł około 50 mln rubli (ok. 3,6 mln zł).
Pojawiły się też doniesienia, że w stolicy Rosji jest sieć tuneli - Metro-2. "Łączą instytucje państwowe, przede wszystkim Kreml, z bunkrami w Moskwie, miejscowościach Bałaszycha i Czechow, a może nawet w Kałudze" - czytamy. Okazuje się, że to nie koniec.
"Diggerzy" - ludzie zapuszczający się w podziemia miasta - uważają, że powstało "całe podziemne miasto" o nazwie Ramienki-43. Teraz w tym rejonie, na powierzchni, powstają obiekty naukowe, pod egidą fundacji kierowanej przez Katerinę Tichonową, jedną z córek Putina - podaje portal.
Zdaniem Olega Roldugina sieć bunkrów, które powstały i wciąż powstają w Rosji, porównać można jedynie do tej w Korei Północnej.