W środę po południu światowe media obiegła informacja o ładunku wybuchowym w przesyłce, która została dostarczona do ambasady Ukrainy w Madrycie. Jak się później okazało, przesyłka była zaadresowana na ambasadora Serhija Pohorelcewa.
- W paczce znajdowało się pudełko, co wzbudziło podejrzenia komendanta, który postanowił wynieść je na zewnątrz - gdy nikogo nie było w pobliżu - i otworzyć. Po otwarciu pudełka i usłyszeniu kliknięcia, które nastąpiło po nim, rzucił je, a następnie usłyszał eksplozję… Pomimo tego, że nie trzymał pudełka w momencie wybuchu, komendant zranił się w ręce i doznał wstrząsu mózgu - mówił ambasador w rozmowie z ukraińskim portalem European Pravda.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
"Minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba polecił wzmocnić bezpieczeństwo wszystkich ukraińskich ambasad. Wezwał również władze hiszpańskie do pilnego zbadania tego ataku" - przekazał w środę po południu rzecznik ukraińskiego resortu dyplomacji Oleg Nikołenko.
"Ktokolwiek stoi za eksplozją, nie zdoła zastraszyć ukraińskich dyplomatów i zatrzymać ich codziennej pracy na rzecz wzmacniania Ukrainy i odpierania rosyjskiej agresji" - zacytował ministra Nikołenko.
Kilka godzin później podejrzana przesyłka została dostarczona do firmy zbrojeniowej w Saragossie. Mowa o firmie Instalanza, producencie wyrzutni rakiet C90 przekazywanych Ukrainie przez Hiszpanię.
Przesyłka nie została jednak otwarta przez pracowników i nie wybuchła. Służby przeprowadziły później kontrolowaną eksplozję.
Śledczy wskazują, że obie przesyłki mogą mieć tego samego nadawcę.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>