Uładimir Makiej zmarł w zeszłą sobotę. "Śmierć Makieja, w zasadzie drugiego człowieka w państwie, wywołała panikę w kręgach białoruskiej nomenklatury, ale najbardziej wstrząśnięty jest sam Łukaszenka. Zarządził wymianę swoich kucharzy, służby i strażników" - pisze Leonid Niewzlin na Twitterze. "Dzieci Łukaszenki dostały dodatkową ochronę. Dyktator nie ufa nikomu" - dodaje oligarcha.
Leonid Niewzlin uważa, że szef białoruskiego MSZ nie zmarł z przyczyn naturalnych. W tweecie powołuje się na źródła z kręgu rosyjskich służb bezpieczeństwa.
"Uładzimir Makiej zmarł w wyniku trucizny opracowanej w specjalnym laboratorium FSB [...]. Obraz kliniczny w takich przypadkach jest podobny jak przy śmierci z powodu zawału serca, udaru mózgu lub niewydolności serca" - pisze opozycjonista. Jego zdaniem za wersją z zatruciem przemawia fakt, że 64-letni minister spraw zagranicznych cieszył się dobrym zdrowiem i prowadził aktywny tryb życia.
Więcej wiadomości ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
"Otrucie człowieka tak, aby wszyscy myśleli, że zmarł z przyczyn naturalnych, jest bardzo proste. Wystarczy, że w organizmie zostanie zaburzona równowaga enzymów - białek, które odpowiadają za wszystkie procesy, od trzepotania rzęsami aż po oddychanie" - twierdzi Niewzlin, powołując się na opinię toksykologów.
Dlaczego Rosjanie mieliby stać za śmiercią Uładzimira Makieja? Według rosyjskiego opozycjonisty Moskwa nie jest zadowolona z przeciągania w czasie wejścia białoruskiej armii do wojny z Ukrainą, a "Kreml jest gotowy użyć wszystkich swoich dźwigni, aby wywrzeć presję na białoruski reżim".