W niedzielę podczas meczu Kanady z Chorwacją na trybunach pojawił się transparent z napisem "Knin 95. Nikt nie ucieka tak, jak Borjan". Milan Borjan jest kanadyjskim bramkarzem serbskiego pochodzenia. Swego czasu grał w Koronie Kielce.
Urodził się w 1987 roku w chorwackim mieście Knin w Jugosławii. W 1995 roku, w wyniku przeprowadzonej przez Chorwatów operacji Burza, Borjan uciekł do Belgradu. To do tych tragicznych wydarzeń z czasów wojny domowej w Chorwacji odnosił się transparent podczas niedzielnego meczu.
Zachowanie Chorwatów było szeroko krytykowane w serbskich mediach, które domagały się reakcji ze strony FIFA.
"Czy FIFA to widzi? Ta szokująca gloryfikacja operacji 'Burza' w środku mistrzostw świata musi sprawić, że Chorwacja poniesie surową karę. Milan Borjan był narażony na zaciekłe wyzwiska ze strony chorwackich kibiców" - pisał dziennik "Kurir", cytowany przez Sport.pl. W reakcji na transparent Borjan pokazał Chorwatom trzy palce. Później przyznał dziennikarzom, że otrzymał około 2,5 tys. obraźliwych wiadomości od chorwackich kibiców.
To tylko jeden przykład tego, jak waśnie między krajami znajdują odbicie podczas piłkarskich mistrzostw świata. Kolejna awantura między bałkańskimi narodami dotyczyła flagi, którą serbscy zawodnicy powiesili w szatni po przegranym meczu z Brazylią. Na fladze przedstawiono terytorium Serbii, obejmujące również Kosowo. "Nie poddawaj się" - brzmi umieszczony na niej napis. Kosowska federacja piłkarska zażądała reakcji FIFA. Ta poinformowała o wszczęciu postępowania.
"Komisja dyscyplinarna FIFA wszczęła postępowanie przeciwko serbskiemu związkowi piłkarskiemu po wywieszeniu flagi w szatni po meczu z Brazylią 24 listopada. Sprawa została wszczęta na podstawie artykułu 11 regulaminu dyscyplinarnego FIFA oraz artykułu 4 regulaminu MŚ 2022" - czytamy w komunikacie.
Media relacjonowały, że FIFA będzie rozpatrywała sprawę pod kątem: "niewłaściwego zachowania", "obraźliwych gestów, znaków lub języka" oraz "wykorzystywania wydarzenia sportowego do demonstracji o charakterze niesportowym". Nie wiadomo, jaką karę FIFA wymierzy serbskiej federacji i drużynie narodowej.
Napięcia między Serbią a nieuznawanym przez władze w Belgradzie Kosowem mają wieloletnią historię. Ostatnią odsłoną konfliktu był spór dotyczący tablic rejestracyjnych. W lipcu tego roku Kosowo chciało przestać uznawać serbskie dokumenty wydawane kosowskim Serbom, a także rozpocząć zmianę tablic rejestracyjnych aut na takie z literami RKS - czyli Republika Kosowa. Miejscowi Serbowie protestowali przeciwko temu. Postawili szereg blokad na drogach, w kierunku policji padły strzały. Porozumienie w tej sprawie zostało wypracowane w listopadzie. Kosowo zobowiązało się do wstrzymania jakichkolwiek działań w sprawie zmian tablic rejestracyjnych, a Serbowie zadeklarowali, że nie będą już wydawać tychże dla regionu.
Decyzja obu stron uspokaja napiętą ostatnio sytuację w północnym Kosowie, przedłuża jednak stan zawieszenia. W najbliższych dniach do Brukseli ponownie mają przylecieć prezydent Serbii i premier Kosowa, by negocjować trwałe rozwiązanie sytuacji.
Duże kontrowersje towarzyszyły wypowiedzi Juergena Klinsmanna, byłego piłkarza i trenera reprezentacji Niemiec, na temat sposobu gry drużyny z Iranu. Jak relacjonuje AP, Klinsmann zasugerował w jednym z wywiadów, że Irańczycy stosują podczas gry brudną taktykę, ponieważ taka jest ich kultura. Przy okazji powiedział, że tego powodu do irańskiej drużyny pasuje ich trener, Portugalczyk Carlos Queiroz. Klinsmanna w związku z tą wypowiedzią posądzono o rasizm.
"Bez względu na to, jak bardzo szanuję to, co zrobiłeś na boisku, te uwagi o kulturze Iranu, reprezentacji Iranu i moich zawodnikach są hańbą dla futbolu" - odpowiedział Klinsmannowi Queiroz.
Napięcia na tle narodowościowym widać w relacjach izraelskich dziennikarzy, którzy przybyli do Kataru. "Jerusalem Post" opisywał przypadek pracownika redakcji KAN News, który został wyrzucony z taksówki, gdy kierowca poznał jego obywatelstwo. Z inną przykrą sytuacją spotkał się dziennikarz Moav Vardy. Sport.pl opisywał, jak mężczyzna został zaatakowany przez Saudyjczyka, gdy przyznał, że jest z Izraela. - Nie jesteś tu mile widziany. To jest Katar. To jest nasz kraj. Jest tylko Palestyna, nie Izrael - usłyszał dziennikarz.
"Nie chcieliśmy pisać tych słów, nie jesteśmy tutaj tematem. Ale po 10 dniach w Dosze nie możemy ukryć tego, przez co przechodzimy. Czujemy się znienawidzeni, otoczeni wrogością, niemile widziani" - napisał natomiast na Twitterze Raz Shechnick, dziennikarz gazety "Yediot Ahronoth".
W jednym z wpisów na Twitterze Shechnick zdradził, że on i inni dziennikarze przedstawiają się jako Ekwadorczycy, by uniknąć problemów.