Do konfliktu między najemnikami z grupy Wagnera a zmobilizowanymi żołnierzami doszło 19 listopada. Jak opisuje 24tv.ua, dzień wcześniej do jednostki na terenie obwodu ługańskiego trafiła grupa 109 zmobilizowanych żołnierzy. W pobliżu Biłohoriwki mieli wesprzeć grupę Wagnera. Trafili tam z frontu w obwodzie chersońskim.
Żołnierzom wydano rozkaz zajęcia pasa leśnego. Ci, jak opisuje portal, "odmówili pójścia na rzeź jako pierwsi", argumentując, że nie są "batalionem karnym". Żołnierzom obiecywano wcześniej, że po ewakuacji z Chersonia zostaną wysłani na spokojniejszy odcinek frontu, gdzie nie będzie problemu z dostawami prowiantu i innych niezbędnych zasobów. Część żołnierzy miała przekonywać, że na wojnie zamiast nich powinni ginąć więźniowie (grupa Wagnera sporą część kierowanych do Ukrainy najemników werbuje pośród kryminalistów).
By zdusić bunt, wagnerowcy najpierw zastrzelili czterech żołnierzy. Po tym zmobilizowani wykonali rozkaz i zaatakowali pozycje ukraińskie. Ze 105 wojskowych z bitwy wróciło jedynie 18. "Tylko trzech dożyło następnego dnia" - podaje 24tv.ua. Portal donosi, że 15 żołnierzom wagnerowcy dodali do posiłku narkotyki, a następnie urządzili pokazowy lincz. Przeżyło tylko trzech zmobilizowanych żołnierzy.
Następnego dnia w to samo miejsca przybyło kolejnych 100 rezerwistów jako zastępstwo. Gdy dowiedzieli się, jaki los spotkał poprzednią grupę, nie przyszło im do głowy się buntować - podaje 24tv.ua.
Grupa Wagnera to prywatna firma wojskowa, powiązana z rosyjskim wywiadem. Jest ściśle kontrolowana przez Kreml i stała się cichym wykonawcą niewygodnych misji Federacji Rosyjskiej, w których ze względów politycznych nie można użyć regularnej armii. Według szacunków zachodnich obserwatorów w rosyjskiej agresji na Ukrainę uczestniczy około 6 tysięcy wagnerowców. Od początku konfliktu stracili oni od 800 do tysiąca osób.