Do strzelaniny doszło w mieście Chesapeake na południu Wirginii. Napastnik, który był pracownikiem sklepu, otworzył ogień do pracowników i klientów tuż przed zamknięciem miejscowego Walmartu. Następnie strzelił sobie w głowę. W sumie zabił siedem osób.
Z najnowszych informacji, do których dotarła CNN, wynika, że sprawca kupił broń tego samego dnia, w którym popełnił zbrodnię. Zostawił też notatkę. Opisuje w niej, że jego współpracownicy "uśmiechali się krzywo, szydzili z niego i świętowali jego upadek". "Dlatego spotkał ich ten sam los co mnie" - pisał mężczyzna.
"Żałuję, że nie mogłem ocalić wszystkich przed samym sobą. Mój Boże, wybacz mi to, co zamierzam zrobić" - zakończył.
Policja przekazała, że sprawca nie był wcześniej karany. Służby nadal próbują ustalić, co było motywem zbrodni.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Amerykańskie media przypominają, że do strzelaniny w Walmarcie doszło także w 2019 roku w El Paso (Teksas). Zginęły wówczas 22 osoby.
W ubiegłym tygodniu w innym mieście stanu Wirginia, około 170 mil na zachód od Chesapeake, 22-letni student został aresztowany i oskarżony po tym, jak otworzył ogień do innych studentów. Zginęły wówczas trzy osoby.
To kolejna w ostatnich tygodniach strzelanina w Stanach Zjednoczonych. W ciągu ostatnich 50 lat w takich właśnie incydentach zginęło w USA półtora miliona osób. To więcej niż we wszystkich wojnach w których brali udział amerykańscy żołnierze od 1775 roku.
Tylko w tym roku w strzelaninach w Stanach Zjednoczonych miało zginąć 40 tysięcy osób, z czego półtora tysiąca to dzieci.