Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę Chiny odgrywają ważną, choć publicznie mało widoczną rolę w podejmowaniu strategicznych decyzji zarówno w Waszyngtonie, jak i w Moskwie - pisze "The Spectator". Z ustaleń gazety wynika, że to właśnie interwencja Pekinu miała spowodować, że Stany Zjednoczone zrezygnowały z pomysłu dostarczenia przez Polaków sowieckich myśliwców MiG-29 Siłom Powietrznym Ukrainy.
Przypomnijmy, że na początku marca władze RP zapowiedziały swoją gotowość do przemieszczenia samolotów MiG-29 do bazy w Rammstein, skąd następnie miałyby zostać przekazane na teren Ukrainy, a także zwróciły się do USA z prośbą o dostarczenie w zamian "używanych samolotów o analogicznych zdolnościach operacyjnych". Amerykanów ta propozycja jednak zaskoczyła, a Departament Obrony przekazał w komunikacie, że taka możliwość "stwarza poważne obawy dla całego NATO".
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Finalnie do końca oficjalnie nie wiadomo, jak skończyła się ta sprawa. Rzecznik Pentagonu John Kirby, odpowiadając na pytania dziennikarzy - czy do przekazania samolotów doszło, stwierdził wymijająco, że Ukraina ma obecnie więcej samolotów niż jeszcze przed dwoma tygodniami.
Z nieoficjalnych informacji, o których pisze "The Spectator" wynika, że Chiny zaproponowały USA, by wstrzymały transakcję z MiG-ami, a w zamian za to pekińscy generałowie zrobią wszystko, co w ich mocy, aby na poziomie operacyjnym rozbroić zagrożenie nuklearne ze strony Putina.
Jak zaznacza gazeta, jednocześnie chińskie poparcie dla Moskwy pozostawało równie ostrożne. Pekin zaoferował co prawda wsparcie dyplomatyczne i informacyjne, ale wykluczył znaczącą współpracę wojskową, zmuszając Rosjan do kupowania dronów od Iranu.
"Złudzenie chińskiego poparcia było jednym z wielu błędnych obliczeń, które doprowadziły Putina na drogę wojny" - pisze "The Spectator".
W opinii tygodnika skala rosyjskiej operacji wojskowej zaskoczyła Pekin. Kluczowym priorytetem dla Pekinu było uniknięcie eskalacji nuklearnej i uspokojenie napięcia na linii Rosja - NATO.
Po czyjej stronie jest tak naprawdę Pekin? "Rzeczywistość jest taka, że Chiny konsekwentnie wspierały tylko jedną stronę – swoją własną" - podsumowuje "Spectator".