Ostatnie dni to narastający strumień nagrań z ukraińskich dronów, które bombardują wyraźnie apatycznych rosyjskich żołnierzy i najmeników. Tkwiący całymi grupami w jakichś dołach czy okopach, prawie niereagujący na spadające im pod nogi granaty. Nieliczni podejmują próbę ucieczki. Hipotermia, szok i rany po wcześniejszym ostrzale? Trudno powiedzieć, ale wysyp makabrycznych nagrań pokazuje, w jaki sposób bezsensownie giną tysiące Rosjan.
Pomimo takich strat, linia frontu aktualnie praktycznie stoi. Od wyzwolenia Chersonia Ukraińcy nie podejmują prób większych ataków. To już dwa tygodnie takiej stabilizacji. Oddziały z obwodu Chersońskiego miały już dawno trafić na inne odcinki frontu, ale na razie działają defensywnie. Z drugiej strony Rosjanie ewidentnie zwiększyli presję, zwłaszcza w Donbasie, gdzie miała trafić część ich sił wycofanych przez Dniepr.
Najcięższe walki nadal toczą się w rejonie Bachmutu, czyli ukraińskiego Verdun. Podczas I wojny światowej w rejonie tego francuskiego miasteczka toczyła się trwająca prawie rok zaciekła bitwa. Broniący się Francuzi i atakujący Niemcy ponieśli w niej koszmarne straty, rzędu ponad 300 tysięcy ludzi po każdej stronie. Cała okolica zamieniła się w coś przypominającego Księżyc. Niemcy zdołali początkowo zdobyć trochę terenu, ale finalnie Francuzi część odbili i po śmierci około 700 tysięcy ludzi (według innych wyliczeń nawet ponad miliona), przebieg frontu zmienił się nieznacznie. Kiedy przywoływany jest koszmar i bezsens walk w okopach I wojny światowej, to najlepszą jego ilustracją jest właśnie Verdun.
Rejon Bachmutu. Rosjanie odnotowują drobne postępy na północ i południe od miasta. Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Bachmut staje się tym samym. Rosjanie szturmują ten umocniony rejon od wczesnego lata, tracąc tysiące ludzi dla niewielkich zysków w terenie. Cała okolica to morze ruin i kraterów. To tam wykonywana jest duża część wspomnianych nagrań z dronów zrzucających granaty. To tam ginie właśnie istotna część populacji rosyjskich więzień. Operacją w rejonie Bachmutu wydaje się bowiem zarządzać najemnicza grupa Wagnera, która masowo wciela w swoje szeregi więźniów. Początkowo, jeszcze latem, głównie obietnicami anulowania kary i pieniędzmi. Teraz, według rosyjskich niezależnych mediów, też siłą i groźbą. Mowa o nawet ponad 30 tysiącach wcielonych więźniów. W rejonie Bachmutu to głównie oni są pchani do ponawianych raz po razie frontalnych ataków na umocnionych Ukraińców i giną na wielką skalę. Ukraińscy żołnierze twierdzą, że atakujący Rosjanie potykają się o ciała swoich poprzedników, a cała sytuacja jest koszmarna i nieludzka. Ilu dokładnie w ten sposób zginęło, najpewniej nikt nigdy nie policzy. Tysiące na pewno.
Pomimo tego efekty są niezmienne. Co tydzień jakieś minimalne postępy, rzędu kilkuset metrów. Ostatnio Rosjanie mieli dojść do skrzyżowania dróg na północ od Bachmutu, czyli pokonać około kilometra otwartego terenu w linii prostej. Od głównej linii obrony Ukraińców się odbijają. Nie jest jednak tak, że obrońcy strat nie ponoszą. Tak jak pod Verdun Francuzi też ginęli na wielką skalę, tak i pod Bachmutem giną liczni Ukraińcy. Głównie od rosyjskiej artylerii. Straty ukraińskich oddziałów i wyczerpanie walką jest na tyle duże, że do obrony są regularnie rzucane nowe siły. Inaczej nieludzkiej presji Rosjan nie dałoby się wytrzymać.
Realia walk na wschodnich obrzeżach Bachmutu. Uwaga, widać śmierć, choć bez krwi i detali.
Mniej intensywne, ale nadal ciężkie walki, trwają w rejonie Doniecka. Rosjanie zwiększyli tam presję w ostatnich tygodniach. Na razie ich zamiarem wydaje się głównie odsunięcie Ukraińców od miasta. Ich najnowszym i w sumie jedynym sukcesem w tym tygodniu jest wkroczenie do centrum miejscowości Marinka na zachód od Doniecka. Walki o nią toczą się od początku wojny i Ukraińcy bardzo, ale to bardzo powoli są wypierani wraz ze zmienianiem ich pozycji obronnych w gruzowisko przez rosyjską artylerię. Wkroczenie do centrum Marinki oznacza w praktyce przesunięcie się Rosjan na zachód o niecały kilometr w linii prostej. Gdzie indziej w rejonie Doniecka agresor nie odniósł zauważalnych sukcesów. Walki w tym rejonie są prowadzone mądrzej niż w rejonie Bachmutu. Tym odcinkiem zarządzają głównie donieccy separatyści, czyli ideowi rosyjscy nacjonaliści, najemnicy o podobnych poglądach i lokalni miłośnicy ruskiego miru. Masę ich oddziałów tworzą jednak przymusowo wcieleni mieszkańcy okupowanego obwodu Donieckiego. Nie jest to żadna doborowa i honorowa armia, ale w porównaniu do wagnerowców jednak bardziej ludzka i rozsądna. Ukraińcy bronią się jednak w tym rejonie wykorzystując pozycje szykowane miejscami od 2014 roku. Są dobrze wgryzieni w ziemię i mają kilka kolejnych linii obronnych.
Rejon Doniecka. Marinka jest w połowie mapy, na zachód od Doniecka (lewo). Pawliwka jest w środku dolnej części Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Walki na granicy obwodu Donieckiego i Zaporoskiego, w pobliżu opisywanej już wielokrotnie Pawliwki, nieco przygasły. Rosjanie szturmowali tę miejscowość od początku listopada, początkowo wykorzystując głównie względnie wysokiej jakości oddziały piechoty morskiej. Robili to jednak głupio, atakując wprost umocnionych Ukraińców, więc ponieśli ciężkie straty. Tradycyjnie do błędu nie potrafili się jednak przyznać, więc za cenę setek zabitych i dziesiątek zniszczonych ciężkich pojazdów, opanowali około połowy Pawliwki. Druga połowa to ziemia niczyja, za którą są pozycje obronne Ukraińców na niewielkich wzniesieniach.
Ostatni rejon, w którym trwają walki, to front ciągnący się od rejonu Bachmutu na północ, aż do granicy Rosji. Tam to Ukraińcy są nominalnie stroną atakującą. Nominalnie, ponieważ już od wielu tygodni nie przeprowadzają większych ataków. Po nieudanej próbie przełamania rosyjskiej obrony w październiku Ukraińcy wydają się czekać na lepsze warunki pogodowe, zgromadzenie większych sił i przetrzebienie rosyjskich obrońców z dystansu przy pomocy artylerii oraz dronów. To drugi rejon, z którego pojawia się dużo nagrań bombardowania apatycznych Rosjan. Tutaj celem są jednak nie wagnerowcy, ale tak zwane mobiki, czyli zwykli zmobilizowani. To oni zostali tu rzuceni masowo jeszcze we wrześniu, tuż po ogłoszeniu mobilizacji. Bez przeszkolenia i z kiepskim uzbrojeniem oraz dowódcami, ale swoją masą zdołali ustabilizować sypiący się front. Płacą za to jednak krwią na dużą skalę. Morale ma być bliskie zeru, ale groźbą, przemocą i doraźnymi trybunałami z karami śmierci włącznie, mobiki są trzymane w ryzach i generalnie na froncie. Wzorce z początków wojny z III Rzeszą wiecznie żywe.
Nagranie z ukraińskiego drona, pokazujące najpewniej przykład "dyscyplinowania" rosyjskiego żołnierza przemocą i groźbą. Nie ma pewności, kiedy i gdzie zostało wykonane.
Za każdym takim wałem z biernych więźniów czy mobików, stoi jednak znaczna ilość wyrzutni rakiet przeciwpancernych, artylerii i innego ciężkiego sprzętu, obsługiwanego w istotnej części przez żołnierzy zawodowych, albo doświadczonych najemników. Oni są w stanie zadawać Ukraińcom bolesne straty, przez co nie jest to jednostronny pojedynek.
Rejon Swatowe. Front zamarł na linii rosyjskich umocnień Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Pytanie, jak długo Rosjanie zdołają podtrzymać taki styl prowadzenia wojny. Ponoszą ciężkie straty, nie osiągając istotnych sukcesów. To już było. Na początku wojny ich wojsko zawodowe odniosło nawet poważne sukcesy, ale za cenę takich strat, że musiało się wycofać z całej północy Ukrainy. Późną wiosną i latem była mocna presja w Donbasie, gdzie też odniesiono zauważalne sukcesy, ale również za cenę poważnych strat i masowego zużycia sprzętu. Efektem był to, że Ukraińcy mogli oswobodzić odsłonięte obwody: Charkowski i finalnie Chersoński. Teraz Rosjanie znów odnoszą lokalne sukcesy, ale nadal płacąc za nie dużymi stratami. Na ich szczęście długość frontu istotnie się skróciła w ostatnim czasie, więc mogli zagęścić swoje siły. Ukraińcom jest więc na razie trudno znaleźć słabe punkty.
Nadchodzi jednak zima, która będzie trudna dla ukraińskich cywili za sprawą terrorystycznych nalotów Rosjan, ale będzie jeszcze trudniejsza dla mas kiepsko wyposażonych rosyjskich żołnierzy. Opisywane wcześniej nagrania z ukraińskich dronów są tego zwiastunem. Apatyczność widocznych na nich rosyjskich żołnierzy może w znacznej mierze wynikać z wychłodzenia. Nocami temperatury na wschodzie Ukrainy spadają już poniżej zera. Pojawił się śnieg, a w ciągu dnia jest od kilku do 7-8 stopni. Bez odpowiedniego schronienia, ubrań i opału, takie warunki oznaczają wychłodzenie i hipotermię.
Prognozy pogody na najbliższy tydzień zapowiadają dalsze ochłodzenie i opady śniegu na wschodzie Ukrainy. Ukraińcy żołnierze też na pewno będą mieli ciężko. Jednak przeciętny Ukrainiec jest lepiej wyposażony i zadbany niż przeciętny Rosjanin. Do tego Ukraińcy mają wysokie morale i grzeje ich nienawiść do Rosjan. Mają też istotne wolne siły, wycofane z rejonu Chersonia. Można być niemal pewnym, że będą próbować jeszcze przed końcem roku czegoś dużego, co spowoduje, że front znów będzie dynamiczny.