W środę 23 listopada Rosjanie przeprowadzili zmasowane ataki na obwód kijowski i lwowski. Pociski trafiły w infrastrukturę oraz bloki mieszkalne. W stolicy Ukrainy zginęła co najmniej jedna osoba. 20 osób zostało rannych, z czego osiem jest w stanie ciężkim - wynika z informacji przekazanych przez portal Ukraińska Pravda. Cały obwód kijowski jest obecnie bez prądu.
Burmistrz Kijowa Witalij Kliczko przekazał, że najeźdźcy z Rosji doprowadzili do znacznego uszkodzenia infrastruktury krytycznej Ukrainy, co będzie wiązało się z koniecznością oszczędzania energii elektrycznej. Z tego powodu w stolicy kraju, co kilka godzin i w różnych obszarach miasta, wyłączany jest prąd. Bez tego doszłoby do przeciążenia systemu.
- Musimy przygotować się też na najgorszy scenariusz. Może się to zdarzyć, jeśli wystąpią powszechne przerwy w dostawie prądu lub gdy temperatury będą jeszcze niższa. Będziemy musieli wtedy ewakuować część miasta - chociaż nie chcemy, żeby do tego doszło! - mówił Witalij Kliczko w rozmowie z mediami. Jak dodał, ukraińskie miasta zmagają się nie tylko z brakiem światła, ale też ograniczonym ogrzewaniem czy przerwami w dostawie wody.
Przeczytaj więcej informacji z Ukrainy na stronie głównej Gazeta.pl.
Kliczko ma nadzieję, że Europa nadal będzie okazywała wsparcie Ukrainie. - Jesteśmy bardzo wdzięczni za systemy obrony, ale potrzebujemy więcej sprzętu, zwłaszcza dla innych miast Ukrainy. Oprócz broni rozpaczliwie potrzebujemy również generatorów prądu, odzieży ochronnej i pomocy humanitarnej - wymienił burmistrz Kijowa i zaznaczył, że w przeciwnym razie Ukraińców może czekać "najgorsza zima od czasów II wojny światowej".
- On (Putin - red.) chce zastraszyć ludzi, zamrozić ich, żeby naciskali na Zełenskiego, żeby się poddał. Ale tak się nie stanie. Moje wrażenie jest takie, że będziemy tylko jeszcze bardziej zdeterminowani, nie poddamy się i nie uciekniemy tak, jak chce Putin. Tyle razy mylił się w tej wojnie. Teraz znów się myli - podsumował Kliczko.