We wtorek Recep Tayyip Erdogan zaznaczył, że "operacja" nie będzie ograniczona do działań w powietrzu. Zapowiedział, że Turcja wkrótce przeprowadzi atak na kurdyjskie siły przy pomocy m.in. czołgów. - Od kilku dni atakujemy terrorystów naszymi samolotami, działami i karabinami - powiedział turecki prezydent. - Jeśli Bóg pozwoli, wyplenimy ich wszystkich tak szybko, jak to możliwe, z pomocą naszych czołgów, naszych żołnierzy - dodał.
Ma to być odwet za zamach w Stambule, do którego doszło w niedzielę 13 listopada. Zginęło wówczas sześć osób. Turcja oskarżyła o atak terrorystyczny siły kurdyjskie. Kurdowie natomiast zaprzeczają tym oskarżeniom.
Howard Eissenstat, ekspert z Middle East Institute i St. Lawrence University, w rozmowie z portalem POLITICO podkreślił, że to jedynie pretekst dla Erdogana, aby zrealizować swoje wieloletnie założenia. - Turcja poważnie podchodzi do planów ofensywy w Syrii. To pasuje [...] do potrzeby Erdogana, by wyglądać na silnego przed zaplanowanymi na czerwiec wyborami. W obecnych okolicznościach Rosja lub USA mogą być w stanie narzucić ograniczenia na działania Turcji, ale nie mogą ich całkowicie powstrzymać - powiedział.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Reuters zwrócił się do rzecznika Departamentu Stanu USA z prośbą o komentarz w tej sprawie. "Apelowaliśmy do Turcji, aby nie przeprowadzała takich operacji, tak jak wzywaliśmy naszych syryjskich partnerów, aby nie atakowali" - przekazał. Również rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA powiedział agencji prasowej, że rząd Stanów Zjednoczonych sprzeciwia się wszelkim działaniom wojskowym, które destabilizują sytuację w Syrii.
Także Moskwa - sprzymierzona z Damaszkiem - wezwała Turcję do "powściągliwości" w użyciu "nadmiernej" siły militarnej w Syrii i powstrzymania eskalacji napięcia.