Wojna w Ukrainie trwa już 271 dni. W ostatnich tygodniach celem Rosji stały się obiekty infrastruktury energetycznej. Rosyjskie siły pozostawiają tysiące Ukraińców bez prądu, ogrzewania i wody. Jak mieszkańcy sobie z tym radzą? Jak wygląda ich życie codzienne?
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
O sytuacji we Lwowie mówił po godz. 7:30 na antenie TVN24 mer miasta Andrij Sadowy. - Jest zimny poranek, śnieg, alarmu jeszcze nie było. Miasto żyje: jest prąd, jest woda, transport pracuje, dzieci idą do szkoły - powiedział. - Ale to się może zmienić. Przez ostatnie tygodnie Rosja atakowała wszystkie stacje energetyczne we Lwowie i w okolicach i ta elektryka jest niestabilna, dlatego kupujemy w dużej ilości - generatory, paliwo. Wszystko przebudujemy, bo normalnie każdy szpital ma generator, ale on może ile pracować? 12 godzin, a jak nie będzie prądu dobę, dwie czy tydzień, to potrzeba większej ilości. My to rozumiemy - podkreślił.
Sadowy zaznaczył, że sytuacja we Lwowie jest lepsza niż w innych miastach Ukrainy, np. Charkowie, Zaporożu czy Odessie, dlatego miasto przyjmuje uchodźców. - Dziś mamy już tysiąc miejsc, gdzie jest ogrzewanie. Jak nie będzie światła, nie będzie ogrzewania, to ci ludzie gdzieś muszą być. Więc mamy wybudowanych już takich tysiąc miejsc, gdzie są piece, tak szczerze powiem: takie normalne życie w czasach wojny - stwierdził.
- Mamy też takie przypadki, że uchodźcy mieszkają we Lwowie osiem miesięcy i chcą teraz z powrotem jechać do Chersonia. Ja pytam: ale jaka tam sytuacja, jest prąd? "Nie ma". A jest woda? "Nie ma, ale ja jadę, bo tam jest moja rodzina, moja ziemia" - powiedział. - Każdy dzień to zwycięstwo - to, co nasi wojskowi robią, to, co cywile robią, to jest jakiś cud. Tego nie można wytłumaczyć, tu nie ma żadnej logiki - dodał.
Jak wygląda życie w innych częściach Ukrainy? Widać to na zdjęciach zrobionych przez fotografów agencji Associated Press. W obwodzie donieckim ludzie gotują jedzenie na ogniu na podwórzach swoich domów. Po produkty spożywcze mieszkańcy przychodzą do specjalnych punktów z pomocą humanitarną.
Zauważalne są ślady ataków, m.in. wybite szyby, które ktoś zastąpił folią. W regionie wciąż toczą się walki.
Obwód doniecki Fot. Andriy Andriyenko / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Andriy Andriyenko / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Andriy Andriyenko / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Andriy Andriyenko / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Andriy Andriyenko / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Andriy Andriyenko / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Libkos / AP Photo
Obwód doniecki Fot. Libkos / AP Photo
W niedawno wyzwolonym z rosyjskich rąk Chersoniu brakuje wody i prądu. Ludzie ustawiają się w kolejkach z butelkami i baniakami po wodę pitną. Z kolei w specjalnych punktach ładują baterie swoich telefonów i power banki. Mieszkańcy miasta gromadzą się również na głównym placu, aby "złapać" zasięg i wreszcie móc porozmawiać z bliskimi.
"Ulice Chersonia ożyły po raz pierwszy od wielu miesięcy. Ludzie nie siedzą już w domach w obawie przed spotkaniem z Rosjanami" - podkreśla AP.
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Efrem Lukatsky / AP Photo
Chersoń Fot. Efrem Lukatsky / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Chersoń Fot. Bernat Armangue / AP Photo
Blackouty w Kijowie są coraz częstszym zjawiskiem. Bez prądu toczy się tu jednak zupełnie "normalne" życie - ludzie gotują, wyprowadzają na spacery psy.
Kijów Fot. Andrew Kravchenko / AP Photo
Kijów Fot. Andrew Kravchenko / AP Photo
Kijów Fot. Andrew Kravchenko / AP Photo