Nie było masakry Rosjan, więc co dalej? Czas na wielkie przetasowanie

Rosyjskie wojsko wycofało się z Chersonia w generalnie zorganizowany sposób i bez ciężkich strat. O przyczynach takiego rezultatu można jedynie spekulować. Pewnym można być tego, że właśnie trwa wielkie przetasowanie i przygotowanie do kolejnej rundy walk.

Po wyzwoleniu przez Ukraińców Chersonia i oparciu się w tym rejonie linii frontu na Dnieprze zostały trzy główne rejony, w których będzie się toczyć wojna. Zaporoże, Donbas i Ługańsk. Około 400 kilometrów linii kontaktu na lądzie. Obie strony najpewniej prowadzą właśnie wielką operację jak najszybszego przerzutu większości sił walczących w rejonie Chersonia na te pozostałe odcinki frontu.

Było wycofanie, a nie paniczna ucieczka

Rosjanie mają co przerzucać, bo wszystko wskazuje na to, że wycofali się z obwodu Chersońskiego w sposób zorganizowany i bez poważnych strat. Do tego z ciężkim sprzętem. Mija już czwarta doba, odkąd faktycznie skończyli swoją operację odwrotu i nie ma dowodów na jakąś masakrę urządzoną im przez Ukraińców. Oczywiście nie było tak, jak oficjalnie twierdzi Moskwa, czyli zupełnie bez żadnych strat i z dosłownie całym sprzętem. Pojawiły się nagrania porzuconych pozycji z bronią i amunicją, zniszczonych pojazdów i jeńców. Jednak nie na wielką skalę. Nic nie wskazuje na zniszczenie całych rosyjskich oddziałów, paniczne porzucanie sprzętu i chaotyczną ucieczkę na drugi brzeg. Rosjanie wycofali się w przyzwoitym porządku i Ukraińcy z jakiegoś powodu nie starali się temu za wszelką cenę przeciwdziałać.

Dlaczego tak się stało, można jedynie spekulować. Podstawowe założenie jest takie, że ukraińskie wojsko zasadniczo widziało, co się dzieje. Ukraińcy mają znaczną liczbę małych dronów nadających się do dozorowania rejonu frontu w dzień i nocy. Do tego mają na usługach liczne cywilne satelity obserwacyjne, również zdolne prowadzić rozpoznanie w dzień i nocy. Do tego na pewno informacje ze środków rozpoznawczych NATO. Co więcej, sami Rosjanie generalnie nie kryli się z intencją odwrotu. Pytanie było: kiedy i jak. Dlaczego więc Ukraińcy, dysponujący bardzo dużymi siłami na tym odcinku frontu, nie ruszyli ze zmasowaną ofensywą wcześniej, kiedy rosyjskie linie obronne musiały być już osłabione, ale dopiero dziewiątego listopada, kiedy Rosjanie oficjalnie ogłosili odwrót? Kiedy faktycznie był on pewnie w ostatniej fazie.

Można spekulować, że Ukraińcy woleli zachować jak najwięcej sił na następną rundę walk i nie ryzykować ich w szarży na osłabionego, ale zdesperowanego przeciwnika, który od miesięcy dobrze się bronił w rejonie Chersonia. Do tego woleli nie ryzykować ciężkich walk w samym Chersoniu, dzięki czemu miasto udało się odbić bez obracania go w ruiny. Nie brakuje też spekulacji, czy nie doszło do jakiegoś niejawnego układu, na mocy którego Rosjanie opuścili prawy brzeg Dniepru i nie opierali się dalej Ukraińcom, którzy mogą teraz świętować wielki sukces. Z drugiej strony rosyjskie wojsko nie poniosło dalszych strat. To wszystko jednak spekulacje. To, co wiemy na pewno, to że Rosjanie wycofali swoje przetrzebione miesiącami walk oddziały w dobrym porządku, co dla nich jest niemałym sukcesem, a Ukraińcy i tak mają swoje wielkie zwycięstwo.

Zobacz wideo

Przygotowania do nowego rozdania

To, co jest też właściwie pewne, to że trwa właśnie wyścig na przerzucanie sił z rejonu Chersonia na wschód i przygotowania do kolejnej rundy walk. Do zabezpieczenia nowego frontu na Dnieprze obu stronom wystarczą jedynie nieliczne oddziały. Rzeka w tym rejonie jest bardzo poważną przeszkodą terenową, szeroką na od 300 metrów do ponad kilometra i dodatkowo z bagnistym wschodnim brzegiem. Jej sforsowanie na dużą skalę byłoby ogromnym wyzwaniem dla obu stron. Jakieś małe rajdy sił specjalnych są na pewno wykonalne. Duża ofensywa z udziałem dziesiątek tysięcy żołnierzy i sił zmechanizowanych? Bardzo mało realne. Rzeka stała się więc barierą, którą trzeba raczej dozorować, niż bronić. Czyli większość sił toczących dotychczas boje w obwodzie Chersońskim można przerzucić gdzie indziej.

Ukraińcy mieli mieć w ostatnim etapie bitwy o Chersoń zaangażowanych nawet 20 brygad. Nie wiadomo, w jakim dokładnie były stanie, ale na papierze to nawet sto tysięcy ludzi, biorąc pod uwagę rozbudowane struktury ukraińskich oddziałów. Bardzo poważna siła. Po stronie rosyjskiej oficjalnie mowa o 30 tysiącach wycofanych żołnierzy. Znacznie mniej i na pewno w gorszym stanie, choćby jeśli chodzi o morale i wyczerpanie walką. Rosyjskie oddziały są bardzo rzadko rotowane i wysyłane na odpoczynek, bo nie ma dość sił na zastępstwo. Ukraińcy robią to regularnie i ich oddziały mają szansę na odpoczynek oraz spokojne uzupełnianie strat. Teraz 2/3 tych sił, albo i więcej, obie strony mogą wykorzystać do innych zadań i na pewno to zrobią. Twierdzeń o wzmożonym ruchu rosyjskich oddziałów na Zaporożu jest wiele już od kilku tygodni. Teraz pojawiają się podobne o ukraińskich oddziałach w rejonie Chersoń-Krzywy Róg-Zaporoże.

Pytaniem otwartym jest, gdzie dalej udadzą się te uwolnione siły. Najbliżej jest Zaporoże, gdzie front praktycznie stoi od wiosny. Rosyjscy blogerzy już od sierpnia twierdzą, powołując się na źródła w swoim wojsku, że Ukraińcy na tym odcinku gromadzą siły do ofensywy. Jej ogólnym celem miałoby być strategiczne miasto Melitopol, które stanowi kluczowy węzeł komunikacyjny w regionie. Jego zdobycie rozcięłoby na pół rosyjski korytarz lądowy na Krym, co wobec uszkodzenia mostu Krymskiego ma szczególne znaczenie. Umożliwiłoby też natarcie na plecy oddziałów armii Rosji pilnujących Dniepru, a potem próbę uderzenia na sam Krym. Jest ewidentne, że Rosjanie nie czują się w tym rejonie szczególnie pewnie, bo budują umocnienia na północy okupowanego od 2014 roku półwyspu. Ewentualna ukraińska ofensywa mogłaby się odbyć we właściwie każdym innym miejscu frontu zaporoskiego z podobnym efektem, ponieważ wszędzie za plecami Rosjan jest Morze Azowskie. Ukraińcy mają do niego około stu kilometrów. Jednak ponieważ ten rejon jest od miesięcy wskazywany jako potencjalne miejsce kolejnej ukraińskiej ofensywy, rosyjskie wojsko na pewno robi, co może, aby go wzmocnić. Być może właśnie z tego powodu Ukraińcy ciągle tam nie atakują, żeby nie robić tego, co oczywiste. Na wojnie lepiej zaskakiwać.

Dwa rosyjskie czołgi w centrum Pawliwki. Jeden trafiony i porzuconyDoborowe brygady Rosjan zdziesiątkowane. Co zdarzyło się w Pawliwce

Dalej na wschód mamy Donbas, gdzie walki w znacznej mierze toczą się w rejonie umocnień budowanych od 2014 roku. Ukraińcy od początku wojny są tam w defensywie i skupiają się na wykrwawianiu przeciwnika możliwie małymi kosztami, choć i tak oznacza to poważne straty w dłuższym okresie. Teren z licznymi miastami i miasteczkami, pełen zakładów przemysłowych. Do tego w znacznej mierze od lat pod kontrolą Rosjan, czyli Ukraińcy mogą się tam spodziewać mniejszego poparcia ludności cywilnej. Nie było jeszcze informacji wskazujących na to, aby Ukraińcy mieli zamiar w Donbasie przeprowadzać jakieś większe ofensywy.

Dalej na północ jest długi odcinek frontu na granicy obwodu Ługańskiego, ciągnący się aż do granicy państwowej z Rosją. Ukraińcy próbowali tutaj ofensywy na przełomie października i listopada, ale nie przebili się przez rosyjskie pozycje pomiędzy miastem Swatowe a wsią Kremienna. Nieustannie pojawiają się doniesienia o tym, jak to rzuceni tam praktycznie bez szkolenia zmobilizowani Rosjanie ponoszą horrendalne straty i są trzymani na froncie pod groźbą. Pomimo tego rosyjska obrona trwa. Na razie. Ukraińcy zrzucają winę na deszcze, rozmoknięty grunt i niedostateczne siły. Gdyby udało im się tutaj rozerwać rosyjski front, mogliby popędzić na wschód, wyzwalając znaczne obszary obwodu Ługańskiego i zagrozić od północy ważnym miastom Lisiczańsk oraz Siewierodonieck. Do tego ważnemu komunikacyjnie Starobielskowi. Dalej leży już sam Ługańsk.

Sytuacja w rejonie Chersonia jest tak dynamiczna, że każda mapa po kilku godzinach jest nieaktualnaNie ma żadnej pułapki i gierek, Rosjanie po prostu uciekli z Chersonia

Zima wojny nie zatrzyma

Gdzie Ukraińcy właśnie przerzucają swoje siły z Chersonia? Na który z tych trzech odcinków? Najprostsza odpowiedź to Zaporoże. Tam Ukraińcy mogą odnieść najbardziej widowiskowe zwycięstwo i zagrozić Krymowi. Tylko skoro to tak oczywiste, to niekoniecznie ukraińskie dowództwo będzie chciało to zrobić, bo Rosjanie na pewno się na to szykują. Plus tam mogą najszybciej dostarczyć swoje siły zwolnione z obwodu Chersońskiego. Nawet szybciej niż Ukraińcy.

Pozostaje stwierdzić, że czas pokaże. Nie jest przy tym wykluczone, że na razie żadnej wielkiej ofensywy w ogóle nie będzie. Najbliższe dni na wschodzie Ukrainy to deszcz, przechodzący w śnieg wraz z nadchodzącymi pierwszymi mrozami. Ukraińcy mogą chcieć chwilę poczekać, aby grunt zamarzł, skończyły się problemy z błotem, a cierpiący na poważne braki zaopatrzeniowe Rosjanie odczuli skutki ujemnych temperatur. Nie należy jednak zakładać, że zima i śnieg w jakiś magiczny sposób uniemożliwiają prowadzenie działań ofensywnych. Owszem utrudniają, ale to tyle. Próby ofensyw jeszcze w tym roku na pewno będą.

Więcej o: