- Nie wierzę w wycofanie Rosjan z Chersonia, choć o takim scenariuszu mówiło się od kilku dni. Miały o tym świadczyć m.in. zorganizowane przez Rosję przymusowe ewakuacje ludności cywilnej. Rosjanie sugerowali też wcześniej, że coraz trudniej zaopatrywać jednostki, które są na zachodnim brzegu Dniepru, co zresztą samo w sobie może być prawdą. Uważam jednak, że mieliśmy do czynienia ze stwarzaniem pozorów wycofania. Pamiętajmy, że Rosjanie nadal mają tam przygotowane stanowiska ogniowe, sprzęt - mówi w Gazeta.pl generał Wojska Polskiego w stanie spoczynku Mieczysław Bieniek. Jak dodaje, możliwym scenariuszem jest wycofanie częściowe i pozostawienie "pułapek" - min i ukrytych stanowisk ogniowych.
W środę po południu kremlowski minister obrony Siergiej Szojgu oraz głównodowodzący rosyjskich okupacyjnych wojsk na Ukrainie Siergiej Surowikin zapowiedzieli wycofanie wojsk z Chersonia. Surowikin stwierdził, że operacja wycofywania się z prawobrzeżnej Chersońszczyzny ma się rozpocząć już niebawem. Rosyjskie oddziały mają być rozlokowane na lewym brzegu Dniepru i tam przygotowywać obronę. Tymczasem doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak powiedział, że jest zbyt wcześnie, by mówić o rosyjskim wycofaniu się z okupowanego Chersonia. Jak podkreślił, takie twierdzenia nie mają sensu, dopóki nad Chersoniem nie powiewa ukraińska flaga.
- W świetle kamer generał Surowikin zameldował Szojgu, że nie ma możliwości zaopatrzenia takiej ilości wojska, a Szojgu to zatwierdził. To jest aż podejrzane. Uważam, że Rosja chce wciągnąć Ukraińców w pułapkę. Pytanie, czy się na to nabiorą. Wątpię, bo mają dobre rozpoznanie i będą w stanie sami ocenić, czy na zachodnim brzegu Dniepru znajdują się wrogie stanowiska ogniowe. Można założyć, że bez dobrego rozeznania w sytuacji nie będą pchali się w otwarte zdobywanie Chersonia. Oszczędzają siły, a walki w mieście oznaczają olbrzymie straty - komentuje deklarację Rosjan gen. Bieniek.
Jak dodaje, "zapowiedź wycofania wojsk świadczy o tym, że Rosjanie chwytają się wszystkich dostępnych środków". - Trochę na zasadzie "a nuż, Ukraińcy się nabiorą". Z drugiej strony wygląda to tak, jakby Rosja chciała pokazać, że zmienia sposób prowadzenia wojny: nie bronimy się do ostatniego żołnierza, jesteśmy elastyczni, przechodzimy na lepiej umocnione pozycje, oszczędzamy siły. W rzeczywistości nie spodziewam się przełomu - mówi nam wojskowy.