"Wall Street Journal" podał w poniedziałek, że doradca prezydenta USA Joe Bidena do spraw bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan prowadził w ostatnich miesiącach poufne rozmowy z wysoko postawionymi urzędnikami Kremla. - To tylko pokazuje, że tego rodzaju kontakty są zachowane pomiędzy dwoma stronami - mówi w rozmowie z Gazeta.pl amerykanista Andrzej Kohut.
Jak zaznacza ten, kto dopuścił do przecieku tych informacji, mógł kierować się intencjami politycznymi, żeby pokazać części przestraszonego elektoratu USA, że takie rozmowy są prowadzone. - W USA jest obawa, że Rosja może użyć broni nuklearnej i te rozmowy tego dotyczyły - dodał Kohut.
Jak podkreśla ekspert, rozmowy USA z Rosją nie są niczym nowym, podczas zimnej wojny też się takie rozmowy toczyły. - Myślę, że ten przeciek mógł być przypadkowy lub miał mieć na celu [pokazanie - red.], że Joe Biden i jego administracja nie zaniedbują tego ryzyka i starają się podtrzymywać kontakty z Rosjanami, żeby nie doszło do użycia broni jądrowej - stwierdził.
Ekspert odniósł się również do głosów, że po zwycięstwie republikanów skończy się wsparcie dla Ukrainy. - Takie tezy się wśród republikanów pojawiają od samego początku. Nie wiem, czy jest to kwestia wyborcza czy teza pewnej frakcji w ramach republikanów - uznał. W jego ocenie ze strony republikańskiej mogą pojawić się próby ograniczenia skali pomocy przekazywanej dla Ukrainy.
Andrzej Kohut skomentował także słowa "kucharza Putina", Jewgienija Prigożyna, który stwierdził, że Rosja ingerowała w poprzednie wybory w USA i będzie to robić nadal. Mówił też, jak mogą zmienić się USA po przejęciu przez republikanów władzy w Izbie Reprezentantów i Senacie. Zapraszamy do obejrzenia lub odsłuchania rozmowy pod poniższym linkiem:
We wtorek w tak zwanych wyborach połówkowych Amerykanie zdecydują, która partia będzie miała władzę w Kongresie. Amerykanie wybiorą całą Izbę Reprezentantów (435 polityków wybieranych na dwa lata) oraz 1/3 polityków w Senacie (35 ze 100 miejsc) wybieranych na sześcioletnią kadencję. Aby mieć większość w Izbie Reprezentantów należy zdobyć 218 mandatów, a w Senacie w sumie 51 mandatów.
W tym roku wybory są wyjątkowo uważnie śledzone. Istnieje duża szansa na to, że Izba Reprezentantów zostanie przejęta przez republikanów, podobnie jak Senat, gdzie partii tej brakuje do większości tylko jednego miejsca. Zdaniem amerykańskich ekspertów wygrana republikanów zachęci też do większej aktywności Donalda Trumpa, w tym do zapowiedzi starań o reelekcję w 2024 roku.