Lilia Jarosławska przez 39 dnia szukała swojego brata Denisa Topczija. Mężczyzna zaginął w pierwszych dniach wojny w Ukrainie, niedaleko Buczy w obwodzie kijowskim, która leży na północny zachód od Kijowa. - Przez 39 dni mój brat leżał martwy na drodze, a my żyliśmy w nadziei - przekazała kobieta, cytowana przez portal tsn.ua.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
W zeszłym roku Denis Topczij wraz z rodziną przeprowadził się do wsi Mirotskoje niedaleko Buczy. Na początku wojny sytuacja była trudna, ponieważ rosyjskie wojska okupowały wsie niedaleko domu Topczija. Brakowało jedzenia, prądu, gazu i wody. To skłoniła 34-latka do podróży po żywność oraz wodę dla dzieci. Nie mógł uruchomić samochodu, więc pojechał motocyklem. - Wyszedł i nigdy więcej nie widziano go żywego. Rozpowszechnialiśmy informacje o poszukiwaniach, masowo przesiedlano ludzi, ale nikt nic nie wiedział. Byli świadkowie, którzy widzieli, że facet na motocyklu został zabity. Później okazało się, że to nie był Denis. Wierzyliśmy, że żyje, że jest w niewoli - przekazała siostra mężczyzny. Zdjęcie Denisa pojawiło się również w mediach społecznościowych.
Gdy Bucza została wyzwolona przez ukraińskie wojsko, bliscy mężczyzny wyruszyli na poszukiwania. Wtedy znaleźli go martwego przy wjeździe do wioski Vorzel, oddalonej od Buczy o pięć kilometrów. - W tym momencie ziemia zniknęła pod moimi stopami, a moje serce zostało rozdarte na kawałki. Przez 39 dni mój brat leżał martwy na drodze, a my żyliśmy w nadziei - mówiła siostra mężczyzny Lilia Jarosławska. Badania wykazały, że Denis został zastrzelony w pobliżu punktu kontrolnego utworzonego przez rosyjskie wojsko. Mężczyzna zostawił żonę i dwoje dzieci: 4-letnią Ulianę i 2-letnią Nikitę. Obecnie kobieta przebywa z dziećmi w Czechach - przekazuje portal tsn.ua.