Ostatnie sondaże przedwyborcze nie wskazywały wyraźnego zwycięzcy. Głównym rywalem Netanjahu jest centrowy polityk, człowiek, który nie tak dawno temu (w połowie ubiegłego roku) pomógł w usunięciu go z urzędu. Ja’ir Lapid, oddając dziś głos w Tel Awiwie mówił tak:
"Te wybory to [wybór] między przyszłością a przeszłością. Więc wyjdź i zagłosuj już dziś na przyszłość naszych dzieci, na przyszłość naszego kraju".
Po drugiej stronie wyścigu pojawił się gracz, który może zmienić układ sił na korzyść oponenta Lapida i jego ugrupowania. To skrajnie prawicowy polityk Itamar Ben-Gvir. Jak zauważa Associated Press, jego notowania w ostatnim czasie wzrosły. Ben-Gvir obiecuje "w pełni prawicowy rząd" z Netanjahu jako premierem i wyciąga kartę palestyńską, zapowiadając ostrzejszą politykę wobec Palestyńczyków.
Kluczowe jest jednak to, czy w razie wygranej Netanhaju, oskarżany o korupcję (on sam tym oskarżeniom zaprzecza), byłby w stanie stworzyć rząd. W bardzo rozdrobnionej układance politycznej w Izraelu żadna partia nie może rządzić samodzielnie i musi szukać koalicjantów. Prawicowy Likud Netanjahu skazany byłby na tę samą ścieżkę i zapewne współpracę z ekstremistycznymi ultranacjonalistami i ultraortodoksyjnymi partiami religijnymi. "Trochę się martwię" - mówił Benjamin Netanjahu reporterom w czasie oddawania głosu. I dodawał: "Mam nadzieję, że zakończymy ten dzień z uśmiechem".
Wybory do 120-osobowego Knesetu, izraelskiego parlamentu, zakończą się o 22:00 czasu lokalnego (21:00 czasu polskiego).