Wybuch paniki w tłumie w Seulu. Relacja Polki: Wyglądało to jak lawina, ludzie na siebie spadali

- Wyglądało to jak lawina, ludzie na siebie spadali. Sześć, siedem osób leżało na sobie. Makabryczne sceny - relacjonowała wybuch paniki w tłumie w Seulu Polka, która była w tym czasie w dzielnicy Itaewon. Karolina Salwa dodała, że ludzie skakali po budynkach, by się ratować.

Panika wybuchła na jednej z wąskich ulic w dzielnicy barów i klubów Itaewon. Pierwsze informacje o incydencie zaczęły docierać do służb ratowniczych w sobotę tuż po godzinie 22 czasu lokalnego. Na nagraniach z Itaewon poprzedzających wybuch paniki widać tysiące ludzi zmierzających do tamtejszych klubów.

Byłam dosłownie ulicę obok. Nie mogłam się stamtąd przez pewien czas wydostać, bo służby, nie pozwalały nikomu przechodzić. Dopiero po godzinie mogliśmy przejść przez korytarz ewakuacyjny, gdzie ludzie byli reanimowani na ulicy i było też już sporo osób, które nie żyły, kiedy przechodziliśmy tam

- opisywała w Polsat News wydarzenia w Seulu Karolina Salwa.

Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Wiadomości Lasota: W marcu Morawiecki i Obajtek ogłaszali embargo na surowce z Rosji. Minęło 7 miesięcy, nie wydarzyło się nic

Seul. "Wyglądało to jak lawina, ludzie na siebie spadali"

Polka podkreśliła, że większość uliczek w dzielnicy Itaewon jest wąskich i stromych, a cała okolica leży w górzystym terenie. 

Wyglądało to jak lawina, ludzie na siebie spadali. Sześć, siedem osób leżało na sobie. Ratownicy próbowali ich uwalniać. Ludzie skakali po budynkach, żeby się uratować. Makabryczne sceny

- dodała rozmówczyni Polsat. Kobieta zaznaczyła, że wbrew zaleceniom służb ds. bezpieczeństwa, w takiej chwili trudno zachować spokój. Zgodnie z jej relacją karetki nie mogły przedostać się do osób, które wymagały pomocy, ponieważ ulice nie były zablokowane i wciąż przejeżdżały samochody.

Polski rząd: Wśród ofiar tragedii w Seulu nie ma Polaków

Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przekazał, że wśród ofiar tragedii w Seulu nie ma Polaków. Sasin jest w Seulu, w związku z zaplanowanymi rozmowami na temat energetyki jądrowej w Polsce. Wiceszef rządu dostał informacje od polskiej ambasady w Korei. "Składam wyrazy współczucia dla rodzin zmarłych i całego narodu koreańskiego" - napisał wicepremier na Twitterze.

Prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił żałobę narodową i zarządził śledztwo w sprawie przyczyn tragedii. Wszystko działo się w momencie, gdy w halloweenowej imprezie uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi. Gdy wybuchła panika, ludzie tratowali się w wąskich uliczkach wypełnionej barami dzielnicy Itaewon. "Zobaczyliśmy sceny jak z filmu, jak na jakiejś wojnie. Ludzie uciekali w popłochu, ale nikt nad niczym nie panował" - mówi jeden ze świadków masakry.

Większość ofiar to osoby w wieku 20-30 lat, które przyszły na pierwszą masową imprezę w Seulu po pandemii, na której nie musieli mieć maseczek ochronnych. Wśród zabitych są obcokrajowcy, w tym Chińczycy, Irańczycy i Norwegowie. Twa poszukiwanie zaginionych. 

Miejsce tragedii odwiedził już prezydent Korei Południowej, który ogłosił żałobę narodową i zarządził śledztwo w sprawie przyczyn tragedii. W akcji ratowniczej uczestniczyło prawie 900 strażaków i ratowników. Na zdjęciach z miejsca zdarzenia widać było rzędy ciał ułożone w workach. W Seulu uruchomiono specjalną infolinię, gdzie można zgłaszać poszukiwane osoby.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>> 

Więcej o: