W sobotę 29 października około godziny 23:30 w stolicy Korei Południowej - Seulu - doszło do tragicznego zdarzenia. Tłum ludzi zgromadzony w dzielnicy Itaewon, słysząc plotkę na temat celebryty, który rzekomo miał przebywać w jednym z klubów, ruszył w kierunku tego miejsca. W ciasnej uliczce zgromadziło się tyle osób, że część z nich zaczęła mieć problemy z oddychaniem. Z ustaleń mediów wynika, że doszło do ataku paniki, w wyniku którego ludzie zaczęli się tratować.
Początkowo służby otrzymały informację o ponad 60 osobach, które miały trudności z oddychaniem i u których podejrzewano atak serca. Niedługo później okazało się, że hospitalizacji potrzebowała już ponad setka osób. Z czasem zaczęto też informować ofiarach. Z danych na niedzielę 30 października na godzinę 9 wynika, że podczas imprezy z okazji Halloween zmarło 151 osób.
Dowódca miejscowej straży pożarnej Czoi Song Bom przekazał, że wśród ofiar 97 osób to kobiety, a 54 to mężczyźni. Ofiarami są także młode osoby - nastolatkowe i 20-latkowie, a także około 19 cudzoziemców, pochodzących z Chin, Uzbekistanu, Iranu czy Norwegii. Jak dotąd polskie MSZ nie ma informacji, by wśród ofiar lub poszkodowanych byli Polacy.
W związku z tą tragedią prezydent Korei Południowej, Jun Suk Jeol, ogłosił żałobę narodową, która potrwa "do czasu zakończenia postępowania w sprawie wypadku". - Jako prezydent, który jest odpowiedzialny za życie i bezpieczeństwo ludzi, mam ciężar na sercu i z trudem radzę sobie z rozpaczą - przekazał. Premier tego kraju, Han Duk Su, dodał, że żałoba może potrwać do przyszłej soboty 5 listopada.
W mediach społecznościowych udostępnione zostały także nagrania, które pokazują przebieg akcji ratunkowej. Na jednym z nich widać leżące na ziemi osoby, które są reanimowane przez strażaków lub przechodniów. Osoby te leżą niemal obok siebie. Ostrzegamy, że poniższe nagranie może być nieodpowiednie dla osób wrażliwych.
Na innym widać, jak służby próbują wyciągnąć zakleszczone przez tłum osoby.