Protesty w Iranie. Policja porywa ludzi w biały dzień. Za udział w demonstracji grozi kara śmierci

40 dni po śmierci Mahsy Amini na ulicach irańskich miast wciąż dochodzi do masowych protestów. Służby za udział w demonstracjach grożą karą śmierci, a ich uczestnicy są porywani w biały dzień. Iran Human Rights twierdzi, że do tej pory siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej 234 osoby, w tym 29 dzieci. Wśród zatrzymanych jest 44 dziennikarzy.

40 dni po śmierci zmarłej w niewyjaśnionych okolicznościach Mahsy Amini w największych miastach Iranu w dalszym ciągu dochodzi do masowych protestów. W środę demonstracje odbyły się m.in. w Teheranie. Zgromadzeni wykrzykiwali wolnościowe i antyrządowe hasła. W centrum miasta sklepy zostały zamknięte, a na ulice skierowano policjantów na motocyklach. 

Portal Sky News opisuje, że w Iranie coraz częściej dochodzi do porwań demonstrantów. Na nagraniu opublikowanym w zeszłym tygodniu zarejestrowano grupę mężczyzn uprowadzających młodą aktywistkę. Wszyscy byli ubrani tak, by wtopić się w tłum. Nosili czapki z daszkiem, maseczki covidowe, buty sportowe i koszulki polo.

Sky News podkreśla, że nie jest to jedyna taka sytuacja. W sieci pojawiło się kilka innych filmów, przedstawiających funkcjonariuszy pod przykrywką podczas manifestacji.

Zobacz wideo Ostrzał i desant z powietrza. Ćwiczenia flot u wybrzeży Iranu

Służby brutalnie tłumią protesty. Nie żyje ponad 200 osób

Trwające demonstracje stały się jednym z największych wyzwań dla władz Iranu od czasu rewolucji w 1979 r. Protestujący domagają się zmiany reżimu. Irański wymiar sprawiedliwości ogłosił, że ponad 600 osób zostanie postawionych przed sądem w związku z ich rolą w przeprowadzaniu manifestacji. Niektórych prokuratura oskarża o "wojnę przeciwko Bogu". W Iranie za to grozi kara śmierci

Iran Human Rights twierdzi, że do tej pory siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej 234 osoby, w tym 29 dzieci. Wśród zatrzymanych jest 44 dziennikarzy. 

Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl 

Iran. Policja otworzyła ogień w kierunku osób zgromadzonych przy grobie Mahsy Amini

Przykładem brutalnego działania służb są choćby wczorajsze doniesienia. Na nagraniach udostępnionych w mediach społecznościowych widać, jak do grobu Amini w Saghghez (miasto w zachodnim Iranie) zmierzała w środę olbrzymia procesja. W tłumie słychać było okrzyki "Kobieta, życie, wolność" czy "Śmierć dyktatorowi", odnoszące się do przywódcy Iranu, którym jest ajatollah Ali Chamenei.  

Przy grobie zebrało się około 10 tys. osób, po chwili służby otworzyły w ich stronę ogień.

Jak podaje irańska agencja ISNA, część osób obecnych przy grobie Mahsy Amini starła się z siłami policyjnymi na obrzeżach Saghghez i została rozproszona. Po rozpędzeniu zgromadzenia internet w mieście został odcięty ze względów bezpieczeństwa.

Agencja Reutera, cytując naocznego świadka, przekazała, że policjanci z oddziałów specjalnych strzelali do żałobników. Dziesiątki osób zostały aresztowane.

Al Arabiya odnotowuje, że irańskie władze umieściły członków rodziny Mahsy Amini w areszcie domowym. Bliscy dziewczyny w rozmowie z portalem powiedzieli, że obarczają rząd winą za jej śmierć. 

Iran. Protesty po śmierci 22-latki

14 września policja moralności zatrzymała w Teheranie 22-letnią Mahsę Amini z Kurdystanu za rzekome niewłaściwe noszenie hidżabu i skierowała ją na zajęcia "edukacyjne" w komendzie policji. Tego samego dnia kobieta zapadła w śpiączkę i trafiła do szpitala. 22-latka zmarła dwa dni później z powodu obrażeń wewnętrznych.

Świadkowie twierdzą, że Mahsa miała na ciele siniaki, a jej rodzinie nie pozwolono zobaczyć ciała. Irańskie władze zapowiedziały śledztwo w tej sprawie.

Po śmierci młodej kobiety w Iranie wybuchły protesty. Irańskie siły bezpieczeństwa używają zarówno ostrej amunicji, jak i gazu łzawiącego, aby rozproszyć demonstrantów. 

Więcej o: