Węgierscy nauczyciele rozpoczęli kampanie "Chcę uczyć" i wezwali do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Domagają się wyższych płac, rozwiązania pogłębiającego się braku nauczycieli oraz prawa do strajku, które rząd ograniczył po strajkach ze stycznia tego roku.
Viktor Orban zobowiązał się, że w następnym roku pensje nauczycieli wzrosną o około jedną piątą. Do 2025 roku mają osiągnąć poziom 80 proc. średnich zarobków absolwentów uczelni wyższych. Jednak te deklaracje nie zdołały uciszyć protestujących.
- Podwyżka nie rozwiąże problemu, bo jeśli ktoś zrobi obliczenia, to 20 proc. podwyżka pensji nie pokryje nawet inflacji - powiedział Agencji Reutera Nikolett Toth-Czeper, jeden z nauczycieli protestujących w centrum Budapesztu.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
- To jest upokarzające. Próbują tylko ukryć problem, ale to niczego nie rozwiąże. To jest upokarzające i należy do kategorii żartów - mówił inny nauczyciel Sandor Kovacs.
Rząd Orbana stoi przed najtrudniejszym, jak dotąd, sprawdzianem. Jak przypomina Reuters węgierska, gospodarka zmierza w kierunku recesji, inflacja przekroczyła 20 proc., forint jest na rekordowo niskim poziomie, a fundusze Unii Europejskiej są w zawieszeniu w związku ze sporem o standardy demokratyczne.
Orban zadeklarował, że podniesie płace nauczycielom, gdy Komisja Europejska uwolni fundusze na odbudowę kraju, które zostały wstrzymane w związku ze sporem o praworządność. Przewodniczący parlamentu Węgier, Laszlo Kover powiedział, że pensje nauczycieli są niższe od średniego wynagrodzenia, ale "strajki nie są rozwiązaniem".
Piątkowy protest to kolejny, który odbył się w ostatnich dniach na Węgrzech. Ten, który odbył się piątego września, był największą antyrządową demonstrację od czasu wygranych przez Fidesz i Viktora Orbana wyborów parlamentarnych w kwietniu 2022 roku.